sobota, 30 lipca 2016

HARRY

DLA SANDRY 

Promienie ciepłego słońca bezszelestnie wdzierały się przez otwarte okno pokoju. Niebo było bezchmurne. Ptaki, jak co rano śpiewały swoją poranną pieśń. Na kwiatku, który stał na parapecie usiadł motyl biały, jak nowa, jeszcze nigdy przedtem nieużywana pościel. Obok przycupnął kolejny o skrzydłach bladoróżowych, które jednak pod wpływem promieni przybierały wszystkie kolory tęczy. Podeszłam do okna. Poczułam czyjeś ręce na mojej talii, które przyciągają mnie do nagiego torsu. 
-Dzień dobry kochanie- usłyszałam szept.
-Dzień dobry- odpowiedziałam pocałunkiem- jak Ci się spało? 
-Najchętniej leżałbym całe dnie trzymając Cię w swoich ramionach. Idę zrobić śniadanie. Zjesz ze mną? 
-Jak się ubiorę to zejdę do ciebie. 



Otworzyłam swoją szafę. Założyłam pierwszą lepszą czarną bluzkę i białe spodenki, do tego wybrałam conversy. Zrobiłam lekki makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Stanęłam przed lustrem. 


-Mamo, tato muszę Wam coś powiedzieć, ale się nie wściekajcie. Nie wściekajcie się... Jeju dlaczego oni nie mogą mnie zrozumieć? Dlaczego nie mogą cieszyć się ze mną, moim szczęściem? 

Zjadłam wraz z Harry'm śniadanie przez niego przygotowane. A właściwie to tylko je tknęłam, nie mogłam niczego przełknąć. Niecałą godzinę później stałam wraz z Styles'em przed domem moich rodziców. Bardzo się denerwowałam. Czułam się tak jak kilka lat temu jak coś przeskrobałam w szkole, albo jak późno w nocy wracałam do domu wraz z przyjaciółmi. Zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła je nam mama. Ucieszyła się widząc swoje jedyne dziecko. Na niego nawet nie spojrzała, nie przepadali za nim moi rodzice. Woleli, aby spotykała się z jakimś "odpowiednim dla mnie chłopakiem".
-Skarbie, jak miło Cię widzieć- przytuliła mnie- wejdźcie. Tata siedzi w salonie. Gazetę czyta. 
-Cześć tato- przywitaliśmy się. 
-Czego się napijecie kawy, herbaty? - wołała mama z kuchni.
-Wodę poproszę. A ty Harry? 
-Ja dziękuje.
Kiedy byliśmy wszyscy razem w pokoju, postanowiłam to powiedzieć. Ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Słów, które przyjmą dobrze. Złapałam dłoń siedzącego obok mnie na kanapie mojego chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Wyczytał w nich to co chciałam mu przekazać. Po chwili wstał i oznajmił:
-Poprosiłem pańską córkę o rękę. Zgodziła się. Uczyniła ze mnie najszczęśliwszego faceta. Chcieliśmy prosić Was o błogosławieństwo. 
-[t.i.] czy to prawda? - dało się wyczuć oburzenie. 
-Tak, jestem narzeczoną Harry'ego. 
-Nie, nie pozwalam! Nie będzie ślubu! Wykluczone! - wstał ojciec.
-Ale...
-Nie ma żadnego, ale.
-Mamo! Powiedz mu coś.
-Tata ma racje. Nie możecie się pobrać.
-Bo co?! Bo to nie jest chłopak, który wam przypadł do gustu jako zięć? Bo nie ma tego co mieli inni moi byli? Bo nie zarabia kokosów i nie ma własnej firmy? Bo nie nosi najdroższych ciuchów i nie wozi się najnowszymi autami? Właśnie, za to go kocham. Tak KOCHAM GO! I chcę za niego wyjść! On mi daje to co nikt inny mi nie dał. Daje mi swoje serce i prawdziwą miłość.
-Nie możesz ze niego wyjść, bo...
-Bo?
-Bo to jest twój brat.
-Co?! Brat?! O czym wy mówicie?! 
Wstałam i wyszłam. Że co takiego? Harry to niby mój brat? Wiem, że rodzice go nie lubią, ale nie okłamaliby mnie w tak poważnej sprawie. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego nigdy mi tego nie powiedzieli, że mam brata? Znaczy dlaczego nie powiedzieli, że mój ojciec przespał się z matką Harry'ego.

*****


-Że ty jesteś moim ojcem? Jak śmiesz się tak siebie nazywać? - byłem rozwścieczony, myślałem, że za chwile wybuchnę. Nie panowałem nad swoim zachowaniem. Krzyczałem i przeklinałem. Wybiegłem. Zatrzymałem się na jakimś przystanku autobusowym. Usiadłem.  Moja mama miała na imię Sophie. Zmarła z dnia na dzień. Za późno wykryto u niej chorobę. Miałem wtedy 8 lat. Mimo młodego wieku wiedziałem, co się stało. Wiedziałem, że nie będzie już tak jak kiedyś. Matka nigdy nie powiedziała mi kto jest moim ojcem. Nie miałem żadnej rodziny. Zabrano więc mnie do domu dziecka. Kiedy stałem się pełnoletni zamieszkałem w Londynie, w domu, który zostawiła mi moja mama. Odziedziczyłem również kawiarnie. Nie pozostałem, więc na lodzie. Moja rodzicielka zadbała o moją przyszłość. Wtedy poznałem też [t.i.].  Kupowała latte i sernik. Zamieniliśmy kilka słów i uśmiechów. Jak wychodziła zostawiła na serwetce swój numer telefonu. Była to miłość od pierwszego spojrzenia. A teraz co? Muszę to wszystko wyjaśnić. Nie zastanawiając się dłużej wszedłem do pierwszego autobusu, który podjechał. Wysiadłem w Londynie. Udałem się do urzędu. Poprosiłem panią w okienku czy mogłaby sprawdzić mój akt urodzenia, kto jest moim ojcem. Niestety usłyszałem tylko:
-Ojciec nieznany. Nie podano nazwiska, gdy sporządzano ten akt.
-No cóż. Dziękuję bardzo i przepraszam za kłopot. Do widzenia.
-Do widzenia. 
Nie pozostawało mi nic innego jak ustalenie ojcostwa. Chcąc nie chcąc musiałem wrócić do rodziców [t.i.]. Po kilkudziesięciu minutach byłem na miejscu. Wszedłem bez pukania. Wszyscy siedzieli w salonie. Idealnie.
-Należy zrobić testy DNA - zacząłem.
-Kiedy? - spytał mężczyzna.
-Choćby teraz.
-Też się zgadzam z Harry'm - była po mojej stronie [t.i.]



*Kilka tygodni później*
 Właśnie wypoczywamy, leżąc sobie na plaży na Karaibach. Niebo jest bechmurne, a słońce mocno świeci. Jest idealnie. Od dwóch dni Harry mówi do mnie "Mrs Styles". Mój mąż wybaczył, moim rodzicom, to co zrobili. Ja nadal nie mogę  pogodzić się z tym co zrobili. Jakiego oszustwa się dopuścili. Tłumaczyli mi, że nie chcieli mnie stracić. Przez jakiś wpatrywałam się w Hazze, patrzyłam w jego zielone oczy.
-Co? -spytał.
-Kocham Cię - odpowiedziałam. 
I wystarczył tylko jeden jego uśmiech, aby potwierdzić, że on mnie też.






HASIA xoxo

poniedziałek, 9 lutego 2015

Imagin o LOUIS'IE

Dla Ewy Tomlinson ;3


-Wychodzę do sklepu. Kupić ci coś ? -spytałam przyjaciółkę, zakładając buty.
-Płatki jakbyś mogła. - krzyknęła z góry.
-Coś jeszcze ?
-Nie.
-A nutelle ?
-Tak. Dzięki - pocałowała mnie w policzek. Wymalowana i ubrana w sukienkę przed kolana i wysokie szpilki.
-A ty gdzie się wybierasz ?
-Ten blondyn mnie zaprosił na kolację, którego ostatnio poznałam - oznajmiła.
-Okay. Kiedy wrócisz ? -spytałam. Spojrzała się na mnie spode łba. - Dobra. Nie było pytania. Baw się dobrze. - pocałowałam ją w policzek. Wychodząc dodała.
-A tak swoją drogą też byś kogoś poznała, a nie sama siedzisz wieczorami.
-Idź już, bo się się spóźnisz.  - wygoniłam ją, po czym sama wyszłam z mieszkania i udałam się do supermarketu. Po niecałych 10 minutach byłam na miejscu. Chodziłam między półkami. Miałam już wychodzić, gdy nagle przypomniało mi się, że muszę kupić jeszcze marchewki na ciasto marchewkowe. Cofnęłam się do działu z warzywami. Zostały ostatnie cztery. Akurat, tyle ile potrzebuję. Już właśnie sięgałam po nie. Kiedy je chwyciłam, w tym samym momencie zrobił to też ktoś inny. Spojrzałam na tą osobę. Zamurowało mnie. Nogi mi zmiękły. Przed mną stał młody, piękny bóg, który szczerzył do mnie zęby.


to.png
-Yhy… - chrząknął i spojrzał na marchewki.
-Ja je chwyciłam pierwsza.
-Ale mi bardziej na nich zależy. Moje kochane marcheweczki - pogłaskał je - powiedzcie, że chcecie, aby was zabrał do domu wujek Louis ? - właśnie się dowiedziałam jak ma na imię.
-Te warzywa nie gadają. - oznajmiłam go.
-A właśnie, że tak. Je trzeba zrozumieć sercem.
-Co ty wygadujesz ? - zaśmiałam się.
-Piękny uśmiech - powiedział- czemu przestałaś ? Ślicznie ci z nim.
-Wcale nie- spojrzałam w dół.
-Jeżeli spełnisz moje dwa życzenia, one są twoje - wskazał na warzywa, które nadal trzymaliśmy.
-Jakie ? To są jakieś żarty ?
-Nie skąd. Po pierwsze musisz mi obiecać, że będziesz z nimi obchodzić się ostrożnie. Nie zrobisz im krzywdy. I kiedy będziesz już, je zjadać to pomyślisz sobie o mnie i o nich. - powiedział.
-Obiecuję. A po drugie ? - zapytałam rozbawiona.
-A po drugie musisz mi dać swój numer telefonu i powiedzieć jak masz na imię. - zarządał Louis
-[t.i.]. Miło mi - wyciągnęłam rękę.
-Mi bardziej. Louis - uśmiechnął się.
-Wiem. - odwzajemniłam uśmiech. - Daj telefon to Ci zapiszę. -  wpisałam szybko numer. Po czym chłopak wręczył mi marchew.
-Dbaj o nie.
-Dobrze. - powiedziałam i skierowałam się do kasy. Radosna wróciłam do domu marząc o niedawno poznanym mężczyźnie.

*Perspektywa Louis’a*
-Tomlinson ! Co tak długo do cholery tam robiłeś ?!  - wrzasnął Styles.
-Kupowałem. - odpowiedziałem wsiadając do samochodu, w którym czekał na mnie loczek.
-I gdzie masz swoje zakupy ?
-Oddałem dziewczynie.
-Co ? Powtórz.
-Oddałem pewnej dziewczynie marchewki.
-Gorączkę masz ? - spytał kładąc mi rękę na czole.
-A czy wyglądam na chorego ?
-Może i nie wyglądasz, ale zachowujesz się jakbyś był. - zaśmiał się.
-Przestań. - złożyłem ręce i udałem obrażonego.
-Musiała być piękna i seksowna …
-Tak była - powiedziałem, nie dając skończyć Styles’owi. Nim się obejrzeliśmy byliśmy przed naszym domem z basenem. Weszliśmy do środka. Z dala było słychać wrzaski i śmiechy grających chłopaków na playstation.
-Zayn, orientuj się. - Niall rzucił w jego stronę jakimś przedmiotem.
-Porąbało Cię ?
-Moja wina, że nie umiesz łapać ? - spytał rozbawiony.
-Teraz moja kolej - wtrącił się Liam - Louis grasz ze mną ?
-Nie mam ochoty - odpowiedziałem.
-Co mu ? - spytał tym razem Niall Harry’ego.
-Oddał marchewki jakieś lasce.
-Lou co Ci ? Może chcesz jechać do lekarza ? - napadli na mnie.
-Wszystko okay. Ona jest taka śliczna. Ten jej słodki uśmiech. Te seksowne nogi. Te niesamowite oczy. Ten boski głos …
-Ktoś tu nam się rozmarzył - ktoś przerwał.
-Umów się z nią. Masz chyba jej numer albo coś innego ?
-Mam, ale …
-Ale ?
-Jeżeli ona już kogoś ma ? - zaśmuciłem się i spojrzałem w dół.
-Lou nie tak Cię wychowałem - zaśmiał się Hazza - Ona jest twoja.
-Dobra idę zadzwonić.
Poszedłem do swojego pokoju. Wyjąłem swojego iPhone. Wybrałem jej numer. Dzwonie. Nic. Nie odbiera. Próbuje jeszcze raz nic. Tomlinson nie poddawaj się myślę. Po czym ponawiam próbuję. Po 3 sygnale usłyszałem jej głos.
-Hallo ?
-Hej. Tu Louis. Spotkaliśmy się w sklepie. Pamiętasz ?
-Jasne, że pamiętam. Nie chciałeś mi dać marchewek. - zaśmiała się, mogłem wyobrazić sobie  jej uśmiech.   
-Może zrobiłbyś mi tą przyjemność i poszła jutro ze mną na kolację ?
-Randkę masz na myśli ?
-Yyy… nie. To znaczy tak. Chyba, że już kogoś masz i nie chcesz. - szybko dodałem.
-Nie, nikogo nie mam. Z przyjemnością  z tobą pójdę na kolację.
-Naprawdę ?
-Tak.
-Okay. To za chwilę wyślę Ci o której i gdzie. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia - pożegnała się.  Wysłałem jej adres restauracji i zeszłem do chłopaków.
-I co ? - przerwali swoje zajęcie.
-Nic.
-Nie martw się. Jak nie ta to będzie inna. Zobaczysz - pocieszał Liam.
-Zgodziła się. Idziemy jutro razem na kolację - wydusiłem w końcu z siebie. Nie umiałem dłużej się powstrzymać. Za bardzo byłem szczęśliwy.


tumblr_njdrsapYEK1u99s8yo1_250.gif
-Gratuluję stary - poklepał mnie Zayn.
-Dobra to kogo mam teraz ograć ? - spytałem siadając przed ekranem.


*Twoja perspektywa*
Wczoraj gdy wróciłam do domu zostawiałam komórkę w pokoju i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam usłyszałam dźwięk mojej komórki. Odebrałam. Nie spodziewałam się tego, kto do mnie dzwonił. Ten młody bóg postanowił ze mną się umówić. Ze mną. Nadal nie mogę uwierzyć. Byłam dzisiaj w galerii na zakupach z przyjaciółką. Cieszy się, że w końcu kogoś poznałam. Opowiedziałam jej o tym jak spotkałam Louis’a. Nie mogła powstrzymać się ze śmiechu. Spojrzałam na zegarek 17:56. Za 2 godzinki wychodzę na kolację. Muszę się już szykować, bo nie zdążę. Najpierw poszłam do łazienki. Nalałam pełną wannę ciepłej wody i nałożyłam na siebie olejek z moim ulubionym zapachem. Dałam odprężyć się moim mięśniom. Po kąpieli wytarłam się ręcznikiem. Założyłam świeżą bieliznę, sukienkę i szpilki.
3161bezowa2.jpg
Zrobiłam makijaż. Wyprostowałam włosy i byłam gotowa. Zadowolona ze swojego efektu uśmiechnęłam się sama do siebie w lustrze. Byłam gotowa. Wyszłam z domu i wsiadłam do taksówki. Podałam adres kierowcy. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Stanęłam przed restauracją. Łał. Cztery gwiazdki. Restauracja “Memories”. Zamurowało mnie. Chyba to nie tu. Pewnie pomyliłam adresy. Podszedł do mnie mężczyzna z restauracji.
-Pani [t.n.] ?
-Tak. To ja.
-Proszę za mną. - wprowadził mnie do środka i zaprowadził do stoliku przy którym siedział Louis.
-Proszę bardzo. - powiedział odchodząc.
-Dziękuję. - odpowiedziałam.
-To kwiaty dla najpiękniejszej kobiety chodzącej po tej ziemi. - wręczył mi bukiet róż.
-Piękne są.
-Tak jak ty.
Siedzieliśmy z Lou bardzo długo. Rozmawialiśmy i tańczyliśmy. Grubo po północy. Spacerkiem chłopak odprowadził mnie do mojego mieszkania. Usiadliśmy razem na schodach. Miał w ręce butelkę wina i kieliszki. Wlał wino do nich. Podniósł swój w górę.
-Za nas.
-Za nas - powtórzyłam. Wypiliśmy zawartość, po czym nie spodziewanie wpił się w moje usta. Najpierw pocałunek był zwykły, normalny, ale stawał się coraz bardziej namiętny. Przez jakiś czas nie mogliśmy się od siebie oderwać. Przestaliśmy, gdy zabrakło nam tchu w płucach.
-Kocham [t.i] - krzyknął głośno.
-Przestań wariacie. - zaśmialiśmy się.

Wtedy wiedziałam, że to już ten z którym chce być do końca życia.

Proszę, mam nadzieję, że Ci się spodoba : )
Pozdrawiam ; ***
Hasia.

sobota, 24 stycznia 2015

Imagin o HARRY'M


Chciałam ten imagin zadedykować moim przyjaciółkom. Za to, że są zawsze przy mnie. Za to, że mnie wspierają w trudnych chwilach. Dziękuję Wam za to.

DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE <3


...3…
...2…
...1…
….One Direction…


koncert.jpg

Usłyszeliśmy piski i krzyki fanek.  Mieliśmy właśnie koncert w Kanadzie. Śpiewaliśmy swoje piosenki. Dziewczyny wykrzykiwały nasze imiona. Wszyscy dobrze się bawili. Nawet Niall’owi spodobała się już długonoga brunetka. Co jakiś posyłał jej swe uśmiechy. Ona z chęcią je odwdzięczała. A ja ? No cóż. Nie byłem w najlepszym nastroju. Od jakiegoś czasu udaję przed kamerami, przed ludźmi, że jest wszystko okay. Ale tak nie jest. Kiedy jestem sam nie radzę sobie. Chłopacy starają nie doprowadzić mnie do tego stanu. Zawsze są przy mnie. Wspierają mnie. Za co jestem im bardzo wdzięczny. Jutro dokładnie 23 lata temu urodziła się [t.i.]. Zaraz po koncercie pożegnałem się z zespołem.
-Polecę z Tobą - za proponował Louis.
-Dzięki.
-Od czego ma się przyjaciół.
-Jak wylądujecie w Londynie to zadzwońcie - krzyknął Liam, kiedy wsiadaliśmy do taksówki. Kierowca zawiózł nas na lotnisko. Kupiliśmy dwa bilety i udaliśmy się na pokład samolotu. Po kilku godzinach byliśmy w Anglii. Było wcześnie rano. Wstąpiliśmy do kwiaciarni.
-Poproszę duży bukiet tych róż - wskazałem. Kwiaciarka pięknie udekorowała kwiaty.
Proszę. - podała mi i uśmiechnęła się - Musi pan bardzo kochać tą osobę, która dostanie ten bukiet.

róze.jpg

-Tak. Będę ją kochać dopóki moje serce bije - ostatnie słowa powiedziałem prawie, że szeptem. Zapłaciłem i udaliśmy się do niej. Weszliśmy z Louis’em głównym wejściem. Szliśmy wąskimi ścieżkami. W końcu doszliśmy. Doszliśmy i ukląkłem przed jej pomnikiem. Popatrzyłem się na jej nagrobek, na którym było umieszczone jej zdjęcie. Była taka uśmiechnięta i szczęśliwa. Poleciały mi po policzku dwie pojedyncze łzy. Teraz byłaby już moją żoną. Spodziewalibyśmy się prawdo podobnie dziewczynki lub chłopczyka, którego obdarzylibyśmy miłością.
Przypomniał mi się ten dzień.


*Siedzieliśmy razem na kanapie w salonie. Była wtulona we mnie. Oglądaliśmy film. W jednym momencie Do domu wparowali chłopacy. Wrócili z jakieś imprezy. [t.i.] wstała.
-Muszę już iść - oznajmiła.
-Zostań - poprosiłem.
-Harry, skarbie chciałabym zostać, ale nie mogę. Jutro nasz wielki dzień. Pamiętasz ? - uśmiechnęła się.
-Oczywiście. Jakbym mógł zapomnieć.
-A poza tym pan młody nie może widzieć panny młodej przed ślubem - odpowiedziała.
-Ona ma rację - wtrącił się blondyn - to będzie wróżyć nie szczęście.
-Niall, ile wypiłeś ? - spytała.
-Troszkę, no dobra. Trochę więcej, niż troszkę - odpowiedział i puścił do niej oczko. Pożegnała się z każdym chłopakiem z osobna. Właśnie staliśmy obydwoje przed domem.
-Odprowadzę Cię - chwyciłem jej rękę. Wyrwała się.
-Nie. Zostań z nimi. Nie wiesz co może przyjść  im do głowy - zaśmialiśmy się - to tylko cztery ulice stąd.
-No dobra. Okay. Ale uważaj na siebie. I nie zaczepiaj po drodze żadnych mężczyzn, bo wiesz jesteś moja. - wyszczerzyłem zęby.
-Jeszcze Twoja nie jestem - pokiwała mi palcem przecząco przed nosem - Ale postaram się nie zwracać na siebie uwagi i dojść bezpiecznie do mieszkania - pocałowała mnie. Pogłębiłem pocałunek. -Muszę już iść. Kocham Cię.
-Ja ciebie bardziej.
-Nie bo ja - zaprzeczyła.
-Zadzwoń jak już dojdziesz.
…..
Już nigdy nie zadzwoniła. W zamian za to dostałem telefon ze szpitala, że moja nażyczona (niedługo już żona) została potrącona przez samochód i jest w stanie krytycznym. Nim zdążyłem dojechać do szpitala zmarła…
Była młodą, piękną dziewczyną. Cały świat stał przed nią otworem. Miał swoje cele i marzenia, których nie zdążyła spełnić. Mieliśmy być razem szczęśliwi z gromadką dzieci. A tu nagle los mi ją zabrał. Zadaje sobie pytanie “Dlaczego nią ?” “Dlaczego nie mogliśmy być razem szczęśliwi ? “ “Dlaczego ? “ …


*-Harry, musimy już iść - położył mi rękę na ramieniu Lou.
-Chcę zostać.
-Ona już nie wróci.


Jeżeli ktoś to przeczytał to proszę o komentarz. 
Może być anonimowy.
Napiszcie coś. Co Wam się podoba, albo co się nie podoba.
Chciałam po prostu zobaczyć, czy wyszedł mi taki jaki chciałam, aby wyszedł.
Napiszcie swoje emocje po przeczytaniu.
Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta ; )
Pozdrawiam ;***
Hasia.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Imagin z MATEUSZEM JARZĘBIAK

Dla Magdy ; * 

Mam nadzieję, że spodoba Ci się, i nie jesteś zła, że tyle musiałaś czekać. 

-Dzień dobry kochanie - obudziła mnie mama swoim radosnym uśmiechem.
-Która godzina ? - spytałam przeciągając się i wychodząc spod kołdry.
-Prawie 10.
-Już ?
-Tak. Ojciec na ciebie czeka na dole w kuchni. Zrobić Ci coś na śniadanie ? - spytała.
-Nie, dziękuję. Kupię sobie coś na mieście. - Powiedziałam, po czym mama wyszła, a ja otworzyłam szafę, wybrałam ubrania które miałam  zamiar założyć i podążyłam do łazienki. Po niecałych 20 minutach wyszłam.




Powędrowałam do kuchni.
-Dzień dobry tato - ucałowałam go w policzek. Siedział przy kuchennym stole i czytał gazetę.
-Dzień dobry skarbie - odwzajemnił uśmiech - To jak nadal zamierzasz iść ze swoim starym, siwym, zrzędliwym ojcem  na  świąteczne zakupy ?
-Tato... nie jesteś stary, a na pewno nie zrzędliwy. Jesteś najlepszym ojcem na świecie - uśmiechnęłąm się.
-Skoro tak to idziemy ubrać kurtki i buty - powiedział wstając.
-Nie zapomnijcie o czapkach, szalach i rękawiczkach - zawołała mama z góry.
-Już zakładamy - odkrzyknęłam. - Pa. Nie wiem kiedy wrócimy. Nie czekaj na nas z obiadem.- wyszliśmy obydwoje i zamknęłam  drzwi.
Z racji, że mieszkaliśmy niedaleko centrum miasta ( a dokładnie 4 km) postanowiliśmy się przejść pieszo. Odwiedzaliśmy różne sklepy. W jednych byliśmy krótko, w innych zapuszczaliśmy się trochę dłużej. W tym roku postanowiliśmy z tatą kupić mamie mikser (z racji, że stary już się psuł) i foremki do jej niesamowitych ciasteczek. Natomiast ja jemu kupiłam już przez internet bilety na mecze siatkówki rozgrywane przez polską reprezentacje i koszulę, która mu się bardzo podobała. Wpadłam też na pomysł, aby wywołać zdjęcia, kupić ramki i powiesić je w salonie na ścianach lub poukładać nad kominkiem. Fotografie ukazywały nasze życie od ich ślubu, aż do teraz, czyli prawie 20 lat. Byłam z tego pomysłu bardzo dumna. Musiałam teraz tylko odebrać zdjęcia. Po niecałych 3 godzinkach myślałam, że zmniejszy się ilość ludzi będących w tym dniu na zakupach, ale się pomyliłam. Sklepy i ulice był coraz bardziej zatłoczone. Stojąc w kolejce w sklepie zobaczyłam choinkę zrobioną z prezerwatyw. Zaczęłam się na nią patrzeć i wybuchłam cicho śmiechem. Ojciec zauważyła z czego się śmieję, po czym również jego kąciki ust poszły ku górze.
-Kiedy przestanie to być zabawne ? - spytałam.
-Jak Ci pęknie. - odpowiedział.  Zmierzył mnie rozbawionym wzrokiem. - Dobra  kup to co masz zamiar kupić, a ja poczekam przed sklepem.
-Okay.
Stałam w kolejce jeszcze chwilę. Wychodząc zauważyłam, że mój ojciec rozmawia z jakimś mężczyzną. Nie widziałam jego twarzy, bo stał odwrócony do mnie plecami, ale tyłek miał boski. Kiedy  podeszłam bliżej mój rodzic przedstawił mnie owemu mężczyźnie.
-[t.i.]. Pamiętasz Mateusza ? Zawsze się razem bawiliście.
-Yyy... -chwilę myślałam, jakbym szukała go w mojej głowie ze wspomnień z dzieciństwa- Tak. Przypominam sobie. Mieszkałeś na tej samej ulicy. To naprawdę ty ?
-W samej osobie - złapał mnie za rękę, pocałował ją, a po chwili uśmiechnął.



Widząc ten uśmiech zmiękły mi nogi. Był to najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam.
-Piękną ma pan córkę - zwrócił się do mojego ojca, a ja się zarumieniłam.
-Tak. Wiem - posmutniał - ale, jakoś nie może sobie znaleźść chłopaka.
-Tato ! - spojrzałam na niego.
-A nie mam racji ? Odkąd wróciłaś do domu na święta chodzisz w  tem i spowrotem. Chyba, że w Londynie masz kogoś, ale nie słyszałem, żebyś z kimś rozmawiała.
-Okay. Nie mam chłopaka, bo nikogo jeszcze takiego nie poznałam.
-Mateusz może wpadniesz do nas na po południu ? Porozmawiamy sobie trochę ? - zaproponował mój tata.
-Jeżeli [t.i.] nie ma nic przeciwko to z chęcią - popatrzył się na mnie łobuzierskim uśmiechem.
-Pewnie. Może o 16 ? - odwzajemniłam uśmiech.
-Okay. To do zobaczenia. - pokiwał na pożegnanie. Kiedy zniknął za rogiem ulicy. Ojciec westchnął i powiedział.
-Miły chłopak. Spodobałaś mu się. Może chciałabyś na święta tą choinkę ze sklepu ? - zaśmiał się.
-Nie dzięki. Obejdzie się. Ale może kiedyś się przyda. - odpowiedziałam. - Dobra chyba wszystko mamy. Wracamy do domu ? Czy masz jeszcze coś do załatwienia ?
-Nie nie mam. Możemy wracać.
Tym razem wróciliśmy komunikacją miejską ze względu na zakupy. Otwierając drzwi i wstając w korytarzu poczuliśmy od razu wypieki mojej mamy. Zapach rozchodził się po całym domu.
-A co tak smakowicie pachnie ? - spytałam wchodząc do kuchni.
-Twoje ulubione ciasto.
-To teraz nie wrócę do Londynu, jeżeli codziennie będę  jadła takie przysmaki. - po chwil dodałam - Jakby co jestem w swoim pokoju.
Pobiegłam na górę. Wzięłam prysznic. Po czym włączyłam laptopa i zalogowałam się na facebook'a. Znalazłam profil dawnego przyjaciela i zaczęłam go czytać. Dowiedziałam się, że mieszka tak samo jak ja w Londynie, studiuje tam, jest modelem. Oto jedno jego zdjęcie:



a co najważniejsze NIE MA DZIEWCZYNY. Moja radość nie miała końca. Z tego stanu otrzeźwił mnie głos taty.
-[T.I.] masz gościa.
-Jestem na górze w pokoju. - odkrzyknęłam, po czym zabrałam szybko rzeczy z łóżka i wrzuciłam je do szafy. Zdążyłam jeszcze obejrzeć się w lustrze, poprawić włosy, gdy nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi.
-Proszę - usiadłam na łóżku. Otworzył drzwi. - Hej. Miło Cię znowu widzieć.
-Mi też- pocałował mnie w policzek - Proszę - podał mi bukiet róż.
-Dziękuję, piękne są, ale nie trzeba było.
-Trzeba, trzeba było - uśmiechnął się łobuzierskim uśmiechem.
-Yyy... - przerwałam niezręczną ciszę - może pomożesz mi ubrać choinkę ? Zaraz przy tym sobie porozmawiamy i powspominamy dawne czasy ? - zaproponowałam.
-Jasne. Czemu by nie. Z chęcią.
Wyszliśmy z pokoju i zaprowadziłam nas do salonu. Na szczęście rodziców nie było. Chyba poszli odwiedzić sąsiadów. Byłam im w duchu wdzięczna. Zauważyłam też jeszcze jeden bukiet róż w pokoju trochę inny. Uśmiechnęłam się.
-To jak zaczynamy ? - spytałam. Pokiwał głową. Tu są ozdoby. Zaczęliśmy ubierać drzewko świąteczne. - To jesteś modelem tak ?
-Tak. Kiedyś poszedłem na casting. Okazało się, że się nadaje. Od tej pory jestem modelem. Nie szło mi wtedy z językiem angielskim za bardzo - zaśmiał się.- Chodziłem jakiś czas na korepetycje. Spodobał mi się ten język. Przeniosłem się do Londynu ze względu na modeling oraz zacząłem tam studiować filologie angielską. - Znów się zaśmiał i skończył powieszać lampki.
-Naprawdę studiujesz filologie angielską ? - kiwnął głową. - Ja też. Czemu na siebie nigdy nie wpadliśmy ?
-Hahahahaha... nie mam pojęcia. A ty masz jakieś hobby ?
-Tak. Fotografuje w wolnych chwilach. Lubię też zaprojektować jakieś ubrania. Mam kilka szkiców.
-Pokażesz mi kiedyś ?
-Co ? Zdjęcia czy szkice ?
-To i to - zaśmiał się.
Rozmawialiśmy jeszcze. Nim się zorientowaliśmy choinka była już ubrana.




Spoglądaliśmy teraz dumni ze swojego dzieła to na siebie, to na choinkę. Złapał mnie w tali z boku i przysunął do siebie.
-Piękna. powiedziałam patrząc na drzewko.
-Tak, ale nie tak piękna jak ty - uśmiechnął się tak samo jak wtedy ten pierwszy raz.
-Przesadzasz. A tak w ogóle... - zawahałam się.
-Tak ?
-Masz dziewczynę ? - przygryzłam dolną wargę i skierowałam wzrok na swoje stopy.
-Tak. Tylko nie wiem czy ona o tym wie.
-Ohhh... - posmutniałam.
Podniósł mi mój podbródek, abym mogła spojrzeć w jego oczy. Zbliżył się  do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Cofnął się nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Tą dziewczyną jesteś ty - powoli powiedział. Patrzyłam się tak na niego chwilkę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Odjęło mi mowę. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Chyba to źle zinpretował, bo za chwile dodał smutnym głosem - chyba, że nie chcesz.
-Skąd. Przepraszam. Nie wiem po prostu co powiedzieć.
-Powiedz, że się zgadzasz, że będziesz moją dziewczyną.
-Tak. Będę Twoją dziewczyną. A ty będziesz moim chłopakiem tak ? - uśmiechnęłam.
-Oczywiście. - zaśmiał się. Znów mnie pocałował tym razem mocniej. Usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Szybko od siebie odskoczyliśmy.
-[T.I.], Mateusz ? Jesteście tu ? - spytał tata.
-Tak. W salonie. - odpowiedziałam. Nie czekając długo zobaczyliśmy ich w pomieszczeniu w którym się znajdowaliśmy. Mateusz trzymał nadal rękę na moim biodrze.
-Cudowna choinka - odezwała się mama. Patrzyli obydwoje teraz na nas. Nie wiedziałam o co im chodzi. Obaj byli uśmiechnięci. Spojrzałam na nich marszcząc czoło.
-O co chodzi ? - spytałam.
-Tak sobie myślę, że może jednak chcesz tą choinkę ze sklepu ? - zaśmiał się ojciec.
-Nie, nie chcę. - zrobiłam minę wybrednego dziecka. Oczywiście mama i "mój chłopak". Jak to pięknie brzmi "mój chłopak". Nie wiedzieli o co chodzi. Żeby uniknąć tego tematu podeszłam do okna i zobaczyłam padający śnieg z nieba.



W końcu.
Wiem, że długo nas tu nie było. 
Wybaczcie, ale nie miałam żadnych pomysłów, ani weny. Zupełna pustka.
Na dodatek szkoła i zajęcia dodatkowe. Nie wyrabiałam ; / 
Mam nadzieję, że mimo tego nie odeszliście.
Po przeczytaniu kilku książek dostałam niezłego kopa.
Wiem, że was zaniedbałam.
Przepraszam jeszcze raz.
Mam nadzieję, że się podoba ; )

P.S. Jeżeli chcecie możecie napisać, jak chcecie jakiś imagin, tylko napiszcie z kim chcecie, w jakich miejscu, jaki charakter...
Oczywiście będziecie musieli uzbroić się w cierpliwość, ale dla mnie jest to większa motywacja, jeżeli mam zrobić coś dla kogoś.
MAM NADZIEJĘ, ŻE JESZCZE JESTEŚCIE ; )

Hasia ; ****