poniedziałek, 9 lutego 2015

Imagin o LOUIS'IE

Dla Ewy Tomlinson ;3


-Wychodzę do sklepu. Kupić ci coś ? -spytałam przyjaciółkę, zakładając buty.
-Płatki jakbyś mogła. - krzyknęła z góry.
-Coś jeszcze ?
-Nie.
-A nutelle ?
-Tak. Dzięki - pocałowała mnie w policzek. Wymalowana i ubrana w sukienkę przed kolana i wysokie szpilki.
-A ty gdzie się wybierasz ?
-Ten blondyn mnie zaprosił na kolację, którego ostatnio poznałam - oznajmiła.
-Okay. Kiedy wrócisz ? -spytałam. Spojrzała się na mnie spode łba. - Dobra. Nie było pytania. Baw się dobrze. - pocałowałam ją w policzek. Wychodząc dodała.
-A tak swoją drogą też byś kogoś poznała, a nie sama siedzisz wieczorami.
-Idź już, bo się się spóźnisz.  - wygoniłam ją, po czym sama wyszłam z mieszkania i udałam się do supermarketu. Po niecałych 10 minutach byłam na miejscu. Chodziłam między półkami. Miałam już wychodzić, gdy nagle przypomniało mi się, że muszę kupić jeszcze marchewki na ciasto marchewkowe. Cofnęłam się do działu z warzywami. Zostały ostatnie cztery. Akurat, tyle ile potrzebuję. Już właśnie sięgałam po nie. Kiedy je chwyciłam, w tym samym momencie zrobił to też ktoś inny. Spojrzałam na tą osobę. Zamurowało mnie. Nogi mi zmiękły. Przed mną stał młody, piękny bóg, który szczerzył do mnie zęby.


to.png
-Yhy… - chrząknął i spojrzał na marchewki.
-Ja je chwyciłam pierwsza.
-Ale mi bardziej na nich zależy. Moje kochane marcheweczki - pogłaskał je - powiedzcie, że chcecie, aby was zabrał do domu wujek Louis ? - właśnie się dowiedziałam jak ma na imię.
-Te warzywa nie gadają. - oznajmiłam go.
-A właśnie, że tak. Je trzeba zrozumieć sercem.
-Co ty wygadujesz ? - zaśmiałam się.
-Piękny uśmiech - powiedział- czemu przestałaś ? Ślicznie ci z nim.
-Wcale nie- spojrzałam w dół.
-Jeżeli spełnisz moje dwa życzenia, one są twoje - wskazał na warzywa, które nadal trzymaliśmy.
-Jakie ? To są jakieś żarty ?
-Nie skąd. Po pierwsze musisz mi obiecać, że będziesz z nimi obchodzić się ostrożnie. Nie zrobisz im krzywdy. I kiedy będziesz już, je zjadać to pomyślisz sobie o mnie i o nich. - powiedział.
-Obiecuję. A po drugie ? - zapytałam rozbawiona.
-A po drugie musisz mi dać swój numer telefonu i powiedzieć jak masz na imię. - zarządał Louis
-[t.i.]. Miło mi - wyciągnęłam rękę.
-Mi bardziej. Louis - uśmiechnął się.
-Wiem. - odwzajemniłam uśmiech. - Daj telefon to Ci zapiszę. -  wpisałam szybko numer. Po czym chłopak wręczył mi marchew.
-Dbaj o nie.
-Dobrze. - powiedziałam i skierowałam się do kasy. Radosna wróciłam do domu marząc o niedawno poznanym mężczyźnie.

*Perspektywa Louis’a*
-Tomlinson ! Co tak długo do cholery tam robiłeś ?!  - wrzasnął Styles.
-Kupowałem. - odpowiedziałem wsiadając do samochodu, w którym czekał na mnie loczek.
-I gdzie masz swoje zakupy ?
-Oddałem dziewczynie.
-Co ? Powtórz.
-Oddałem pewnej dziewczynie marchewki.
-Gorączkę masz ? - spytał kładąc mi rękę na czole.
-A czy wyglądam na chorego ?
-Może i nie wyglądasz, ale zachowujesz się jakbyś był. - zaśmiał się.
-Przestań. - złożyłem ręce i udałem obrażonego.
-Musiała być piękna i seksowna …
-Tak była - powiedziałem, nie dając skończyć Styles’owi. Nim się obejrzeliśmy byliśmy przed naszym domem z basenem. Weszliśmy do środka. Z dala było słychać wrzaski i śmiechy grających chłopaków na playstation.
-Zayn, orientuj się. - Niall rzucił w jego stronę jakimś przedmiotem.
-Porąbało Cię ?
-Moja wina, że nie umiesz łapać ? - spytał rozbawiony.
-Teraz moja kolej - wtrącił się Liam - Louis grasz ze mną ?
-Nie mam ochoty - odpowiedziałem.
-Co mu ? - spytał tym razem Niall Harry’ego.
-Oddał marchewki jakieś lasce.
-Lou co Ci ? Może chcesz jechać do lekarza ? - napadli na mnie.
-Wszystko okay. Ona jest taka śliczna. Ten jej słodki uśmiech. Te seksowne nogi. Te niesamowite oczy. Ten boski głos …
-Ktoś tu nam się rozmarzył - ktoś przerwał.
-Umów się z nią. Masz chyba jej numer albo coś innego ?
-Mam, ale …
-Ale ?
-Jeżeli ona już kogoś ma ? - zaśmuciłem się i spojrzałem w dół.
-Lou nie tak Cię wychowałem - zaśmiał się Hazza - Ona jest twoja.
-Dobra idę zadzwonić.
Poszedłem do swojego pokoju. Wyjąłem swojego iPhone. Wybrałem jej numer. Dzwonie. Nic. Nie odbiera. Próbuje jeszcze raz nic. Tomlinson nie poddawaj się myślę. Po czym ponawiam próbuję. Po 3 sygnale usłyszałem jej głos.
-Hallo ?
-Hej. Tu Louis. Spotkaliśmy się w sklepie. Pamiętasz ?
-Jasne, że pamiętam. Nie chciałeś mi dać marchewek. - zaśmiała się, mogłem wyobrazić sobie  jej uśmiech.   
-Może zrobiłbyś mi tą przyjemność i poszła jutro ze mną na kolację ?
-Randkę masz na myśli ?
-Yyy… nie. To znaczy tak. Chyba, że już kogoś masz i nie chcesz. - szybko dodałem.
-Nie, nikogo nie mam. Z przyjemnością  z tobą pójdę na kolację.
-Naprawdę ?
-Tak.
-Okay. To za chwilę wyślę Ci o której i gdzie. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia - pożegnała się.  Wysłałem jej adres restauracji i zeszłem do chłopaków.
-I co ? - przerwali swoje zajęcie.
-Nic.
-Nie martw się. Jak nie ta to będzie inna. Zobaczysz - pocieszał Liam.
-Zgodziła się. Idziemy jutro razem na kolację - wydusiłem w końcu z siebie. Nie umiałem dłużej się powstrzymać. Za bardzo byłem szczęśliwy.


tumblr_njdrsapYEK1u99s8yo1_250.gif
-Gratuluję stary - poklepał mnie Zayn.
-Dobra to kogo mam teraz ograć ? - spytałem siadając przed ekranem.


*Twoja perspektywa*
Wczoraj gdy wróciłam do domu zostawiałam komórkę w pokoju i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam usłyszałam dźwięk mojej komórki. Odebrałam. Nie spodziewałam się tego, kto do mnie dzwonił. Ten młody bóg postanowił ze mną się umówić. Ze mną. Nadal nie mogę uwierzyć. Byłam dzisiaj w galerii na zakupach z przyjaciółką. Cieszy się, że w końcu kogoś poznałam. Opowiedziałam jej o tym jak spotkałam Louis’a. Nie mogła powstrzymać się ze śmiechu. Spojrzałam na zegarek 17:56. Za 2 godzinki wychodzę na kolację. Muszę się już szykować, bo nie zdążę. Najpierw poszłam do łazienki. Nalałam pełną wannę ciepłej wody i nałożyłam na siebie olejek z moim ulubionym zapachem. Dałam odprężyć się moim mięśniom. Po kąpieli wytarłam się ręcznikiem. Założyłam świeżą bieliznę, sukienkę i szpilki.
3161bezowa2.jpg
Zrobiłam makijaż. Wyprostowałam włosy i byłam gotowa. Zadowolona ze swojego efektu uśmiechnęłam się sama do siebie w lustrze. Byłam gotowa. Wyszłam z domu i wsiadłam do taksówki. Podałam adres kierowcy. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Stanęłam przed restauracją. Łał. Cztery gwiazdki. Restauracja “Memories”. Zamurowało mnie. Chyba to nie tu. Pewnie pomyliłam adresy. Podszedł do mnie mężczyzna z restauracji.
-Pani [t.n.] ?
-Tak. To ja.
-Proszę za mną. - wprowadził mnie do środka i zaprowadził do stoliku przy którym siedział Louis.
-Proszę bardzo. - powiedział odchodząc.
-Dziękuję. - odpowiedziałam.
-To kwiaty dla najpiękniejszej kobiety chodzącej po tej ziemi. - wręczył mi bukiet róż.
-Piękne są.
-Tak jak ty.
Siedzieliśmy z Lou bardzo długo. Rozmawialiśmy i tańczyliśmy. Grubo po północy. Spacerkiem chłopak odprowadził mnie do mojego mieszkania. Usiadliśmy razem na schodach. Miał w ręce butelkę wina i kieliszki. Wlał wino do nich. Podniósł swój w górę.
-Za nas.
-Za nas - powtórzyłam. Wypiliśmy zawartość, po czym nie spodziewanie wpił się w moje usta. Najpierw pocałunek był zwykły, normalny, ale stawał się coraz bardziej namiętny. Przez jakiś czas nie mogliśmy się od siebie oderwać. Przestaliśmy, gdy zabrakło nam tchu w płucach.
-Kocham [t.i] - krzyknął głośno.
-Przestań wariacie. - zaśmialiśmy się.

Wtedy wiedziałam, że to już ten z którym chce być do końca życia.

Proszę, mam nadzieję, że Ci się spodoba : )
Pozdrawiam ; ***
Hasia.

sobota, 24 stycznia 2015

Imagin o HARRY'M


Chciałam ten imagin zadedykować moim przyjaciółkom. Za to, że są zawsze przy mnie. Za to, że mnie wspierają w trudnych chwilach. Dziękuję Wam za to.

DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE <3


...3…
...2…
...1…
….One Direction…


koncert.jpg

Usłyszeliśmy piski i krzyki fanek.  Mieliśmy właśnie koncert w Kanadzie. Śpiewaliśmy swoje piosenki. Dziewczyny wykrzykiwały nasze imiona. Wszyscy dobrze się bawili. Nawet Niall’owi spodobała się już długonoga brunetka. Co jakiś posyłał jej swe uśmiechy. Ona z chęcią je odwdzięczała. A ja ? No cóż. Nie byłem w najlepszym nastroju. Od jakiegoś czasu udaję przed kamerami, przed ludźmi, że jest wszystko okay. Ale tak nie jest. Kiedy jestem sam nie radzę sobie. Chłopacy starają nie doprowadzić mnie do tego stanu. Zawsze są przy mnie. Wspierają mnie. Za co jestem im bardzo wdzięczny. Jutro dokładnie 23 lata temu urodziła się [t.i.]. Zaraz po koncercie pożegnałem się z zespołem.
-Polecę z Tobą - za proponował Louis.
-Dzięki.
-Od czego ma się przyjaciół.
-Jak wylądujecie w Londynie to zadzwońcie - krzyknął Liam, kiedy wsiadaliśmy do taksówki. Kierowca zawiózł nas na lotnisko. Kupiliśmy dwa bilety i udaliśmy się na pokład samolotu. Po kilku godzinach byliśmy w Anglii. Było wcześnie rano. Wstąpiliśmy do kwiaciarni.
-Poproszę duży bukiet tych róż - wskazałem. Kwiaciarka pięknie udekorowała kwiaty.
Proszę. - podała mi i uśmiechnęła się - Musi pan bardzo kochać tą osobę, która dostanie ten bukiet.

róze.jpg

-Tak. Będę ją kochać dopóki moje serce bije - ostatnie słowa powiedziałem prawie, że szeptem. Zapłaciłem i udaliśmy się do niej. Weszliśmy z Louis’em głównym wejściem. Szliśmy wąskimi ścieżkami. W końcu doszliśmy. Doszliśmy i ukląkłem przed jej pomnikiem. Popatrzyłem się na jej nagrobek, na którym było umieszczone jej zdjęcie. Była taka uśmiechnięta i szczęśliwa. Poleciały mi po policzku dwie pojedyncze łzy. Teraz byłaby już moją żoną. Spodziewalibyśmy się prawdo podobnie dziewczynki lub chłopczyka, którego obdarzylibyśmy miłością.
Przypomniał mi się ten dzień.


*Siedzieliśmy razem na kanapie w salonie. Była wtulona we mnie. Oglądaliśmy film. W jednym momencie Do domu wparowali chłopacy. Wrócili z jakieś imprezy. [t.i.] wstała.
-Muszę już iść - oznajmiła.
-Zostań - poprosiłem.
-Harry, skarbie chciałabym zostać, ale nie mogę. Jutro nasz wielki dzień. Pamiętasz ? - uśmiechnęła się.
-Oczywiście. Jakbym mógł zapomnieć.
-A poza tym pan młody nie może widzieć panny młodej przed ślubem - odpowiedziała.
-Ona ma rację - wtrącił się blondyn - to będzie wróżyć nie szczęście.
-Niall, ile wypiłeś ? - spytała.
-Troszkę, no dobra. Trochę więcej, niż troszkę - odpowiedział i puścił do niej oczko. Pożegnała się z każdym chłopakiem z osobna. Właśnie staliśmy obydwoje przed domem.
-Odprowadzę Cię - chwyciłem jej rękę. Wyrwała się.
-Nie. Zostań z nimi. Nie wiesz co może przyjść  im do głowy - zaśmialiśmy się - to tylko cztery ulice stąd.
-No dobra. Okay. Ale uważaj na siebie. I nie zaczepiaj po drodze żadnych mężczyzn, bo wiesz jesteś moja. - wyszczerzyłem zęby.
-Jeszcze Twoja nie jestem - pokiwała mi palcem przecząco przed nosem - Ale postaram się nie zwracać na siebie uwagi i dojść bezpiecznie do mieszkania - pocałowała mnie. Pogłębiłem pocałunek. -Muszę już iść. Kocham Cię.
-Ja ciebie bardziej.
-Nie bo ja - zaprzeczyła.
-Zadzwoń jak już dojdziesz.
…..
Już nigdy nie zadzwoniła. W zamian za to dostałem telefon ze szpitala, że moja nażyczona (niedługo już żona) została potrącona przez samochód i jest w stanie krytycznym. Nim zdążyłem dojechać do szpitala zmarła…
Była młodą, piękną dziewczyną. Cały świat stał przed nią otworem. Miał swoje cele i marzenia, których nie zdążyła spełnić. Mieliśmy być razem szczęśliwi z gromadką dzieci. A tu nagle los mi ją zabrał. Zadaje sobie pytanie “Dlaczego nią ?” “Dlaczego nie mogliśmy być razem szczęśliwi ? “ “Dlaczego ? “ …


*-Harry, musimy już iść - położył mi rękę na ramieniu Lou.
-Chcę zostać.
-Ona już nie wróci.


Jeżeli ktoś to przeczytał to proszę o komentarz. 
Może być anonimowy.
Napiszcie coś. Co Wam się podoba, albo co się nie podoba.
Chciałam po prostu zobaczyć, czy wyszedł mi taki jaki chciałam, aby wyszedł.
Napiszcie swoje emocje po przeczytaniu.
Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta ; )
Pozdrawiam ;***
Hasia.