DLA SANDRY
Promienie ciepłego słońca bezszelestnie wdzierały się przez otwarte okno pokoju. Niebo było bezchmurne. Ptaki, jak co rano śpiewały swoją poranną pieśń. Na kwiatku, który stał na parapecie usiadł motyl biały, jak nowa, jeszcze nigdy przedtem nieużywana pościel. Obok przycupnął kolejny o skrzydłach bladoróżowych, które jednak pod wpływem promieni przybierały wszystkie kolory tęczy. Podeszłam do okna. Poczułam czyjeś ręce na mojej talii, które przyciągają mnie do nagiego torsu.-Dzień dobry kochanie- usłyszałam szept.
-Dzień dobry- odpowiedziałam pocałunkiem- jak Ci się spało?
-Najchętniej leżałbym całe dnie trzymając Cię w swoich ramionach. Idę zrobić śniadanie. Zjesz ze mną?
-Jak się ubiorę to zejdę do ciebie.
Otworzyłam swoją szafę. Założyłam pierwszą lepszą czarną bluzkę i białe spodenki, do tego wybrałam conversy. Zrobiłam lekki makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Stanęłam przed lustrem.
-Mamo, tato muszę Wam coś powiedzieć, ale się nie wściekajcie. Nie wściekajcie się... Jeju dlaczego oni nie mogą mnie zrozumieć? Dlaczego nie mogą cieszyć się ze mną, moim szczęściem?
Zjadłam wraz z Harry'm śniadanie przez niego przygotowane. A właściwie to tylko je tknęłam, nie mogłam niczego przełknąć. Niecałą godzinę później stałam wraz z Styles'em przed domem moich rodziców. Bardzo się denerwowałam. Czułam się tak jak kilka lat temu jak coś przeskrobałam w szkole, albo jak późno w nocy wracałam do domu wraz z przyjaciółmi. Zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła je nam mama. Ucieszyła się widząc swoje jedyne dziecko. Na niego nawet nie spojrzała, nie przepadali za nim moi rodzice. Woleli, aby spotykała się z jakimś "odpowiednim dla mnie chłopakiem".
-Skarbie, jak miło Cię widzieć- przytuliła mnie- wejdźcie. Tata siedzi w salonie. Gazetę czyta.
-Cześć tato- przywitaliśmy się.
-Czego się napijecie kawy, herbaty? - wołała mama z kuchni.
-Wodę poproszę. A ty Harry?
-Ja dziękuje.
Kiedy byliśmy wszyscy razem w pokoju, postanowiłam to powiedzieć. Ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Słów, które przyjmą dobrze. Złapałam dłoń siedzącego obok mnie na kanapie mojego chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Wyczytał w nich to co chciałam mu przekazać. Po chwili wstał i oznajmił:
-Poprosiłem pańską córkę o rękę. Zgodziła się. Uczyniła ze mnie najszczęśliwszego faceta. Chcieliśmy prosić Was o błogosławieństwo.
-[t.i.] czy to prawda? - dało się wyczuć oburzenie.
-Tak, jestem narzeczoną Harry'ego.
-Nie, nie pozwalam! Nie będzie ślubu! Wykluczone! - wstał ojciec.
-Ale...
-Nie ma żadnego, ale.
-Mamo! Powiedz mu coś.
-Tata ma racje. Nie możecie się pobrać.
-Bo co?! Bo to nie jest chłopak, który wam przypadł do gustu jako zięć? Bo nie ma tego co mieli inni moi byli? Bo nie zarabia kokosów i nie ma własnej firmy? Bo nie nosi najdroższych ciuchów i nie wozi się najnowszymi autami? Właśnie, za to go kocham. Tak KOCHAM GO! I chcę za niego wyjść! On mi daje to co nikt inny mi nie dał. Daje mi swoje serce i prawdziwą miłość.
-Nie możesz ze niego wyjść, bo...
-Bo?
-Bo to jest twój brat.
-Co?! Brat?! O czym wy mówicie?!
Wstałam i wyszłam. Że co takiego? Harry to niby mój brat? Wiem, że rodzice go nie lubią, ale nie okłamaliby mnie w tak poważnej sprawie. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego nigdy mi tego nie powiedzieli, że mam brata? Znaczy dlaczego nie powiedzieli, że mój ojciec przespał się z matką Harry'ego.
*****

-Że ty jesteś moim ojcem? Jak śmiesz się tak siebie nazywać? - byłem rozwścieczony, myślałem, że za chwile wybuchnę. Nie panowałem nad swoim zachowaniem. Krzyczałem i przeklinałem. Wybiegłem. Zatrzymałem się na jakimś przystanku autobusowym. Usiadłem. Moja mama miała na imię Sophie. Zmarła z dnia na dzień. Za późno wykryto u niej chorobę. Miałem wtedy 8 lat. Mimo młodego wieku wiedziałem, co się stało. Wiedziałem, że nie będzie już tak jak kiedyś. Matka nigdy nie powiedziała mi kto jest moim ojcem. Nie miałem żadnej rodziny. Zabrano więc mnie do domu dziecka. Kiedy stałem się pełnoletni zamieszkałem w Londynie, w domu, który zostawiła mi moja mama. Odziedziczyłem również kawiarnie. Nie pozostałem, więc na lodzie. Moja rodzicielka zadbała o moją przyszłość. Wtedy poznałem też [t.i.]. Kupowała latte i sernik. Zamieniliśmy kilka słów i uśmiechów. Jak wychodziła zostawiła na serwetce swój numer telefonu. Była to miłość od pierwszego spojrzenia. A teraz co? Muszę to wszystko wyjaśnić. Nie zastanawiając się dłużej wszedłem do pierwszego autobusu, który podjechał. Wysiadłem w Londynie. Udałem się do urzędu. Poprosiłem panią w okienku czy mogłaby sprawdzić mój akt urodzenia, kto jest moim ojcem. Niestety usłyszałem tylko:
-Ojciec nieznany. Nie podano nazwiska, gdy sporządzano ten akt.-No cóż. Dziękuję bardzo i przepraszam za kłopot. Do widzenia.
-Do widzenia.
Nie pozostawało mi nic innego jak ustalenie ojcostwa. Chcąc nie chcąc musiałem wrócić do rodziców [t.i.]. Po kilkudziesięciu minutach byłem na miejscu. Wszedłem bez pukania. Wszyscy siedzieli w salonie. Idealnie.
-Należy zrobić testy DNA - zacząłem.
-Kiedy? - spytał mężczyzna.
-Choćby teraz.
-Też się zgadzam z Harry'm - była po mojej stronie [t.i.]
*Kilka tygodni później*
Właśnie wypoczywamy, leżąc sobie na plaży na Karaibach. Niebo jest bechmurne, a słońce mocno świeci. Jest idealnie. Od dwóch dni Harry mówi do mnie "Mrs Styles". Mój mąż wybaczył, moim rodzicom, to co zrobili. Ja nadal nie mogę pogodzić się z tym co zrobili. Jakiego oszustwa się dopuścili. Tłumaczyli mi, że nie chcieli mnie stracić. Przez jakiś wpatrywałam się w Hazze, patrzyłam w jego zielone oczy.
-Co? -spytał.
-Kocham Cię - odpowiedziałam.
I wystarczył tylko jeden jego uśmiech, aby potwierdzić, że on mnie też.
HASIA xoxo
O.Mój.Boże. dziękuję 😘 w pewnym momencie w mojej głowie wrzask "coooooo?". A już uwierzyłam że rodzeństwo
OdpowiedzUsuń