niedziela, 27 lipca 2014

Imagin o HARRY'M

Siedzieliśmy na plaży. Byłam wtulona w Harry'ego ramiona.
-To najpiękniejsze wakacje w moim życiu- pocałowałam loczka.
-Moje też.- westchnął- szkoda, że za dwa dni musimy wracać do Londynu.
-Wiesz, że bardzo chciałabym tu zostać i resztę wakacji spędzić z Tobą.
-To zostańmy.
-Nie mogę. Muszę wracać. Sesja zdjęciowa nie może zaczekać. Te zdjęcia ukażą się za tydzień w "Vogue". Jeżeli ich nie zrobię szef mnie wyrzuci.
-On nie zasługuje na taką fotografkę jak ty. Powinnaś odejść. Twój szef jest idiotą.- powiedział, po czym się zaśmiałam.
-Może masz racje, ale ciężko pracowałam na to stanowisko. Nie mogę z niego teraz zrezygnować. - Przybliżyliśmy się bardziej do siebie. Moje usta od jego ust dzieliło kilka centymetrów. Nagle zaczął w mojej kieszeni od spodni wibrować telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "John". Odebrałam. Loczek zaklął.
-Hej John.
-Hej [t.i.]. Mam do Ciebie pewną prośbę.
-Okey. Jaką ? Tylko nie proś mnie o to co ostatnio.- zaśmiałam się. Długo rozmawialiśmy. W pewnej chwili spostrzegłam, że Harry'ego nie ma. Zakończyłam rozmowę i poszłam go szukać.  Nigdzie nie mogłam znaleźć. W domku go nie było. Nad basenem też nie. Do cholery gdzie on mógł być ? Dzwoniłam do niego kilka razy, ale nie odbierał. Zachowywał się jak małe dziecko. W końcu pomyślałam, że nie będę go szukać. Sam się znajdzie. Poszłam na plaże położyć się do hamaku i czytać sobie książkę. Jakiś romans. Kiedy już chciałam się położyć spostrzegłam Harry'ego jak śpi. Telefon trzymał w ręce. Czyli jednak wiedział, że dzwonię, ale specjalnie nie odbierał. Byłam wkurzona.


-Harry- krzyknęłam.
-Co się stało ? - otworzył oczy i nie wiedział co się dzieje.
-Może byś  tak odbierał komórkę jak dzwonię ? Martwiłam się o Ciebie.
-Ty się lepiej martw o Williams'a. Jeszcze czasami złamie sobie paluszek i będziesz musiała mu herbatkę robić. Albo tak jak ostatnio udawał, że jest chory i siedziałaś z nim w jego domu przez cały dzień.
-Ty jesteś zazdrosny - uśmiechnęłam się do niego.
-Nie. Kurwa nie jestem. Jak widzę Twojego byłego to mam ochotę mu przywalić tak mocno, aby już nie wstał. Ale powstrzymuje się, bo jeszcze czasami opłakiwałabyś go cały czas.
-Jak możesz coś takiego mówić ?
-A jak on może mi Cię odbierać ? Nie zauważyłaś, że ostatnio dużo rozmawiacie i spotykacie się ? A ja to co kurwa ? - popatrzył na mnie- Ty już do mnie nic nie czujesz. Prawda ?
-Jasne, że czuje.- usiadłam na jego kolana i objęłam rękami wokół szyi- Harry, kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejszy. Nikt inny tylko ty. Rozumiesz ?
-Jakoś tego nie widzę.- odburknął. Po czym mocno go pocałowałam. Najbardziej jak umiałam z serca.
-A teraz ? Wierzysz ? - zapytałam.
-Tak.- teraz to on mnie pocałował- Kocham Cię.
-Ale następnym razem odbieraj dobrze ? - kiwnął głową na "tak".
-Chodź połóż się obok mnie- zrobiłam o to co prosił. Położyłam głowę na jego klatkę piersiową. Leżeliśmy i wpatrywaliśmy się w morze. Robiło się ciemno i zachodziło słońce.
-Jaki piękny zachód słońca- powiedziałam.
-Piękny. Ale widziałem coś cudowniejszego.
-Co ? - podniosłam głowę i spojrzałam się w niego z ciekawością.
-Ciebie.- dał mi buziaka.
-Słodki jesteś. Gdzie ja ciebie znalazłam ?
-W toalecie- zaśmialiśmy się.
-Nie zapomnę naszego pierwszego spotkania. Pamiętasz jak nie mogłam otworzyć się w toalecie  i wołam o pomoc, a ty przyszedłeś i otworzyłeś ? Podziękowałam Ci, a ty "takie piękne kobiety to mogę ratować, choćby z zatrzasków w drzwiach łazienek codziennie". Na co odpowiedziałam "Przepraszam, ale za chwile mam spotkanie". I poszłam do sali 469 na 16 piętrze. Przygotowałam zdjęcia do prezentacji. Weszło kilka ludzi i usiadło. Odwróciłam się do nich tyłem, aby napisać coś na tablicy markerem. Usłyszałam, że ktoś wchodzi, ale nie odwróciłam się. Ta osoba powiedziała...
-"Przepraszam za spóźnienie, ale ratowałem pewną piękną księżniczkę"- dokończył.
-A ja wtedy Ci odpowiedziałam "Dobrze. Siadaj bohaterze księżniczek". Odwróciłam się i zobaczyłam ciebie.- powiedziałam i obydwaj się głośno zaśmialiśmy.
-Spójrz.- wskazał palcem w niebo- Jaki piękny księżyc.- przytulił mnie mocniej- Jakie jest Twoje marzenie ?
-Mieć trójkę dzieci. A twoje ?
-Zostać ich ojcem. [...]


sobota, 26 lipca 2014

imagin Liam

Proszę o jakiś komentarz, bo nie wiem czy piszę do wgl do kogoś. 








-Co to jest? -Krzyknął
-Nic... -odpowiedziałam
-Widzę przecież! Co ty zrobiłaś? Dlaczego!? -Krzyczał Liam


-Bo Ciebie nie było, nikogo nie było. Wszystko się waliło. Po prostu miałam dość! -Odpowiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie rób tego więcej. -Powiedział z troską, przyglądając się mi.
-Tak cię to nie obchodzi, ja nie obchodzę nikogo. Zapomniałeś? Jestem z domu dziecka. Moja własna mama się mnie wyrzekła i wyrzuciła na ulicę, ojciec alkoholik. Nigdy się mną nie interesował. Do 18 roku życia musiałam siedzieć w domu dziecka. A gdy już miałam 18, po prostu się mnie pozbyli. Pół roku nie miałam domu, ledwo mnie było stać na jedzenie. Aż w końcu zjawił się on. Zawarliśmy umowę, on mi daje mieszkanie, jedzenie, pracę i pozwala zarabiać dodatkowe pieniądze na jedzenie. -Powiedziałam twardo, a Liam powstrzymał łzy. Współczuł mi, było to widać w jego oczach.
-To nie jest żadna praca. Oni cię po prostu wykorzystuję. Ja ci pomogę, wyjdziesz na prostą. Nie możesz się ranić, ani cierpieć. Bo ja... Ja tego nie mogę znieść gdy patrzę na ciebie taką zagubioną.
-Już nie długo nie będziesz musiał. -Powiedziałam wpatrując się w jego oczy.
-Nie! Nic nie zrobisz. Błagam... -Prosił. -Ja cię kocham. Masz mnie, pomogę ci. Obiecuję, ale zostań ze mną.
-Miłość to fortepian zrzucony z trzeciego piętra, a ty byłeś w nieodpowienim miejscu i czasie. [~Ani DiFranco] -Powiedziałam, a jemu poleciała łza. -Nic już nie można zrobić. Już zawsze będę nieczysta. Jestem taka jak oni i tego nie zmienisz.
-Wszystko idzie zmienić. -Szepnął, dotykając delikatnie moich ran. Cofnęłam się gwałtownie, a on wziął rekę i spojrzał w moje oczy.
-Gdybyśmy się nigdy nie spotkali, byłoby lepiej. -Powiedziałam. -Nie miałbyś nic z tym gównem wspólnego.
-Nazywasz to gównem, a sama to bierzesz.
-Bo nie jestem z tego dumna, ale też tego nie przerwę. Pogódź się z tym, że ćpam i że pracuję dla niebezpiecznych ludzi.
-Nie musisz.
-Teraz już musze, jestem w to wkręcona. Zapóźno już.
-Nie, są odwyki i ...
-Ale ja dla niego pracuję! Ja nie tylko to biorę, ale również sprzedaję. -Przerwałam mu unosząc głos. -Musiałam jakoś zarobić.
-Zrób to dla mnie. Przestań brać. -Prosił Liam
-Nie mogę.
-Znajdę dobry ośrodek, co? -Nalegał. A ja się odwróciłam i odeszłam. Po prostu odeszłam. Tylko to umiałam robić. Jak zawsze. On nawet nie poszedł za mną. I dobrze. Chcę być sama. A może on ma rację? Może powinnam przestać brać? Ale ja nie dam sobie rady. Napiszę do niego. Albo nie... Jest 3 w nocy. Pewnie śpi. Nie będę go budzić. Poczekam do rana. A jeśli zmienię zdani? Napiszę teraz.
*SMS*
-Przestanę brać, ale potrzenuję twojego wsparcia. Nie jako chłopaka, ale jako jedynego przyjaciela. Możesz to dla mnie zrobić?
A jak nie odpiszę? A jak mu nie zależy już? Nie potrzebnie do niego napisałam. Zrobiłam z siebie idiotkę. Minęło już 5 minut. Nadal nie odpisał. Cholera, dlaczego ja taka jestem? Wibracja. Odpisał? Tak, to on.
-Będę dla ciebie zawsze i o każdej porze. Jeśli zechesz wziąć co kolwiek, zadzwoń do mnie a ja zaraz przyjadę. Postaram się jak naszybciej znaleźć jakiś dobry ośrodek. Dziękuję, że się zgodziłaś. Dla mnie to na prawdę wiele znaczy.
-A jeśli nie dam rady?
-Dasz, wierzę w ciebie.
-A będziesz na mnie czekał, jak wyjdę?
-Zawsze.
On we mnie wierzy? I będzie czekał? Jest jedyny. Nikt nigdy we mnie nie wierzył. Nikt nigdy nie czekał. Wszyscy zostawiali. Nie mogę go zawieść.
#9 miesięcy później
Dzwonię do niego. Cholera! Dlaczego on nie odbiera? Co ja takiego zrobiłam? Nie brałam nic od 8 miesięcy. Co jest do cholery? Dzwonię kolejny raz, odbiera jakaś kobieta.
-Przepraszam, czy jest Liam?
-Nie ma.
-A kiedy będzie?-Głos jej się załamał.
-Chyba już nigdy.
-Co?
-Liam nie żyje.
-Co się stało? Z kim mam przyjemność?-Szok. CO? On nie żyje?
-Jestem jego mamą. Pewni ludzie z gangu go zabili, podobno wplątał się w aferę narkotykową ratując pewną dziewczynę.
-Przepraszam.- Szepnęłam.-To moja wina proszę pani. On mnie ocalił.-Kobieta płakała.
-Nie pozwól by jego życie poszło na marne, ocalił wiele osób. Ty jesteś jedną z nich. Do ciebie był najbardziej przywiązany. Był dobrym chłopakiem. -Mówiła, łamiącym głosem.
-Ja, nie chciałam. -Zaczęłam płakać. -Ja ... On mi obiecał, że będzie czekał. Ja... gdybym nie poszła do tego głupiego ośrodka, to bym go mogła chronić przed nimi. Po co on się wtrącał do mojego życia?! -Krzyknęłam z bezsilności.
-On cię kochał, nie mógł zrobić nic innego. Nie jesteś niczemu winna. Znalazłam w jego biurku list, który chciał do ciebie wysłać, ale tego nie zrobił... nie wiem dlaczego. Przyjdź po niego.
-Dobrze, zaraz będę. -Godzinę później. Siedzę na ławce w parku, trzymam list. Przeczytać czy nie? Koszmar, boję się. Czytam..
,,[T.I]! Piszę do ciebie ten list, tylko po to bo wiem, że sobie poradzisz. Wiem, że nigdy nie wyijesz alkoholu, nie zapalisz papierosa ani nie weźmiesz żadnego narkotyka. Ośrodek bardzo ci pomógł. Chciałem cię odwiedzić, ale zabronili mi. Stwierdzili, że to może przeszkodzić w twoim leczeniu. No trudno. Boję się. Boję się, że jeśli będziesz czytać ten list to mnie nie będzie. Oni mi grożą. Bo myślą, że ich wkopałaś przeze mnie. Ale ty ich wcale nie wkopałaś. Dziękuję, że leczyłaś się dla mnie. Jeśli oni mi coś zrobią, chcę żebyś wiedziała, że Cię kocham i kochać będę zawsze. Wiem, że obiecałem, że będę czekać, ale są pewne rzeczy dla których warto złamać obietnicę. Idę tam dzisiaj. Wszystko wyjaśnię. Nie będą nic do ciebie mieli, już nigdy. Obiecuję. Możesz coś dla mnie zrobić? Spróbuj pomagać innym, jak ja się starałem. Jeśli spotkasz kogoś z problemem podobnym do twojego to będziesz już wiedziała co zrobić. Pomóż. Nie zostawiaj nikogo na pastwę losu. [T.I]? Kocham cię. Wiem, że nie jestem ci obojętny. Ale nie popełniaj samobójstwa. To nie jest rozwiązanie. Znajdź sobie kogoś, kto będzie cię kochał tak jak ja, albo nawet bardziej.
Zawsze twój Liam.''
Kochany... dlaczego go wtedy odtrąciłam? Był jedyny, jedyny który pomógł komuś kto nie zasługiwał na pomoc. Umarł za mnie. Jak mam z tym żyć? No jak? Ja nie dam rady. Ja zbyt wiele do niego czuję. Nie mogę. Ale, on by chciał bym pomagała. Kochał mnie.
#dwa lata później
Jestem kimś w rodzaju więziennego psychologa. Pomagam więźniom wyjść na prostą i nie tylko. Założyłam własny ośrodek dla uzależnionych ludzi. Liam zostawił mi pieniądze na start.Zainwestowałam je i mi się udało. Liam zawsze zostanie w moim sercu. Gdy tylko opowiadam o nim ludzią, których leczę, nie mogą uwierzyć, że ktoś tak dobry istniał. A jednak. Dzięki niemu wyszłam na prostą. I dzięki niemu ja mogę pomagać teraz innym. Nigdy się nie poddawaj, choćby nie wiem jak było ciężko. Warto poczekać na finish.

wtorek, 22 lipca 2014

Imagin o LOUIS"IE



-Kuba, tu masz śniadanie. Nie zapomnij je zabrać.- przypomniałam swojemu najstarszemu synowi. 
-Już biorę- dał buziaka w policzek i wyszedł.- Pa mamo.
-Dzień dobry kochanie- w kuchni zjawił się mój mąż, który złapał mnie w talli od tyłu i mocno pocałował w usta. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka.
-Idź zobacz kto to.- Lou poszedł otworzyć drzwi. Usłyszałam, że z kimś rozmawia. Po chwili wrócił.
-Mamy gościa.- oznajmił, a z jego twarzy szło wyczytać niezadowolenie.
-Mamo co za miła niespodzianka. Stało się coś ?
-A czy musi się coś stać ? Chciałam przyjechać i sprawdzić jak się maja moje wnuki i wy.
-To miło z mamy strony- odezwał się Louis.
-Nie wysilaj się za bardzo, bo coś Ci to nie wychodzi- powiedziała.
-Coś do picia ? - kontynuował.
-Tak. Kawę mi zrób, tylko słabą.
-Karolina, Amy, Zac wychodzimy- zawołałam swoje dzieci, które po chwili znalazły się na dole. A następnie zwróciłam się do mamy- Ja idę dzisiaj do pracy, ale Louis ma wolne.
-Co ? Ale... ja przecież... - próbował się wykręcić.
-Dobrze. Z chęcią porozmawiam sobie z moim zięciem.
-To na razie- rzuciłam i udałam się do samochodu, aby zawieść dzieci do szkoły.

*Kilka godzin później*
-Wróciłam- oznajmiłam.
-To było jakieś piekło. Nigdy więcej nie zostawiaj mnie z tą wiedźmą. 
-Tomlinson, wszystko słyszałam- krzyknęła z sąsiedniego pokoju moja matka.- Pomogę Ci zrobić obiad. To co robimy ?
-Może ziemniaki, nuggetsy i surówka ?- spytałam.


-Dobrze to ja ustrużę ziemniaki, a ty resztę. - uśmiechnęła się do mnie- Teraz możemy sobie spokojnie porozmawiać. Widziałam plan dodatkowych zajęć dzieci na lodówce. Po co im to wszystko ? Nie za dużo ? To tylko dzieci.
-Mamo. One chcą to robić. Kuba marzy, aby grać w piłkę nożną, więc musi jeździć na treningi. Karolina kocha tańczyć. Amy rysować i grać w tenisa, a Zac śpiewać. Nie mogę im tego zabronić.
-Możesz. Za bardzo je rozpieszczacie. 
-Nie. One robią to co kochają i będą to robić tak długo jak tylko zechcą.
-[t.i.]. Przejrzyj na oczy. To tylko strata czasu i pieniędzy. One powinny bawić się z innymi dziećmi, a nie jeździć na jakieś treningi i zajęcia.
-Mamo ty nic nie rozumiesz. Jak miałam 12 lat poprosiłam Was, abyście zgodzili się, abym grała w piłkę nożną w klubie dziewczyn, kiedy ich trener widział jak gram. Powiedział, że mam talent i się nadaje. Marzyłam, aby grać mecze, aby kopać w piłkę na murawie, ale wy się nie zgodziliście. Twierdziłaś, że to nie sport dla dziewczyn, że powinnam siedzieć w domu. Gotować, sprzątać, prać, uczyć się ... Codziennie wieczorem jak spaliście płakałam. Bo inne dzieciaki w moim wieku robiły to co kochały i chciały robić. A ja nie mogłam. Marzyłam by w przyszłości zagrać w naszej polskiej reprezentacji z orzełkiem na piersi.- zaczęły mi łzy lecieć- Ale nie spełniło się to marzenie. I nigdy już się nie spełni. Ja nie chce dla moich dzieci źle. Chcę, aby po prostu nie cierpiały tak jak ja. Aby spełniły marzenia, których mi się nie udało spełnić.
-Nie chciałam, abyś się rozczarowała- tłumaczyła się matka i próbowała objąć mnie ramieniem.
-Zostaw mnie.- odsunęłam się- Abym się rozczarowała ? Słyszysz co ty mówisz ? 
-Przepraszam.
-Chcę pobyć sama- wyszłam z domu i skierowałam się w stronę centrum handlowego, który był kilka ulic od naszego mieszkania w Londynie.

*Z perspektywy Louis'a*
Siedziałem w salonie i oglądałem film. Zachciało mi się pić. Wstałem i skierowałem się w stronę kuchni. Wszedłem do jadalni z której drzwi prowadziły do kuchni w której odbywała się jakaś rozmowa. Zauważyłem moje dzieci jak podsłuchują przez otwarte drzwi. Chciałem już zapytać się co robią, ale Amy zakryła usta palcem i ręką mnie zawołała.
-Mama rozmawia z babcią- powiedziała szeptem.
-Ładnie to tak podsłuchiwać ?- spytałem.
-Ale tato...
-Dobra. Niech już wam będzie.
Słyszeliśmy wszystko. Nie wiedziałem, że [t.i.] chciała grać w piłkę nożną, że to jej marzenie. Marzenie, które nie mogła spełnić. Łzy chciały mi płynąć, ale je wstrzymałem. Nie wypada mężczyźnie płakać.  Ja gdy byłem mały miałem wszystko co chciałem. Robiłem co mi się podobało. Ale widocznie nie wszyscy tak mieli. Karolina nie wytrzymała i pobiegła i pobiegła do swojego pokoju cicho płacząc. Była bardzo wrażliwą dziewczynką. Mimo, że miała 5 lat wszystko rozumiała. Musiałem pójść do niej. Wszedłem po schodach. Usłyszałem zamykane drzwi od dworu. Pomyślałem, że [t.i.] wyszła. Nacisnąłem klamkę i popchnąłem delikatnie drzwi. Córeczka leżała na łóżku. Głowę schowała pod poduszką. Odkryłem ją.
-Tato puść.
-Karolinko posłuchaj mnie- poklepałem się po kolanach- chodź do mnie.- Posłusznie zrobiła o co poprosiłem. - Mam pewien pomysł. Pomożesz mi ?
-Jaki ? 
[...]

*Następnego dnia*
*Z Twojej perspektywy*
-Nie. Nigdzie nie idę. Nie mam ochoty- tłumaczyłam.


-Chodź. Nie pożałujesz- zachęcał Lou. - Co mam zrobić, abyś poszła ? Już wiem- przybliżył się do mnie i zaczął łaskotać po brzuchu.
-Louis przestań. Proszę.
-A pojedziesz z nami ?
-Dobra. Ale przestań. - przestał.
Wsiedliśmy wszyscy sześcioro do samochodu i gdzieś jechaliśmy. Nie miałam pojęcia gdzie.
-Może ktoś mi powie gdzie jedziemy ? -spytałam.
-Nie mogę Ci powiedzieć mamusiu, bo tatuś nie kazał. I powiedział, że to jest niespodzianka. I ja jemu pomogłam.- powiedziała Karolina.
-Tak ? A co pomogłaś ? - kontynuowałam. 
-Pomogłam tatusiowi ... - nie usłyszałam, bo mąż pogłośnił radio.
-Karolina- popatrzył na nią w lusterku- Ciiiii...- włożył palec na usta- To niespodzianka. Pamiętasz ?
-Ehe- pokiwała głową- Karolinka już nic nie powie. Nic, a nic.- był niezręczna cisza- Naprawdę nic nie powiem.
-Jesteśmy na miejscu wysiadamy- oznajmił Lou.
-Czy to jest stadion na którym polskie reprezentantki w piłce nożnej grają dzisiaj mecz z Niemkami ?- poparzyłam na niego ze zdumieniem.
-Tak.
-Kocham Cię- rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam.


-Hyyyy.... możecie robić to w miejscu mniej widocznym ? - spytał Kuba.
-Jak będziesz w naszym wieku też będziesz to robił.
-Nie, nie będę tego robił. Nigdy. To jest obrzydliwe. Bleee...
Skończyliśmy tą rozmowę i podążaliśmy w stronę stadionu. 
-Yyyy... tam jest wejście- wskazałam palcem - a nie tu. 
-Wiem.
-To czemu tu idziemy ?
-Bo idziemy Cię odprowadzić, a my wrócimy z powrotem.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Chwile dalej stał ochroniarz.
-Tu nie można wchodzić. Wstęp wzbroniony.
-Żona będzie występować w tym meczu- pokazał identyfikator.
-Do końca korytarza i w prawo- wskazał mężczyzna.
Czy ja się przesłyszałam ? Wyjdę na murawę z orzełkiem na koszulce ? Nie mogłam uwierzyć. Stałam chwile wbita w ziemię.
-Proszę pani- pokiwał mi przed oczyma.
Otrząsnęłam się. Nie było przy mnie już męża i dzieci. Na pewno poszli na stadion. Zaczęłam iść. Weszłam do szatni z napisem "Poland". Polskie piłkarki już się tam ubierały.
-Cześć- rzuciłam nieśmiało.
-Hej. Ty jesteś za pewnie [t.i.] ?- spytała jakaś.
-Tak- odpowiedziałam.
-Tam masz swój strój i buty- wskazała na złożone rzeczy. Były takie o jakich zawsze marzyłam. Czerwone spodenki, biała koszulka z orzełkiem w przodu i napisem "Tomlinson" z tyłu. Poleciały mi dwie pojedyncze łzy. Ubrałam się i po chwili weszliśmy na murawę. 

W pierwszym momencie zobaczyłam światła, a później pełno ludzi na trybunach z polskimi flagami. Niesamowite uczucie. 
Pomyślałam sobie wtedy "MARZENIA NA PRAWDĘ SIĘ SPEŁNIAJĄ" [...]


Jeżeli to przeczytacie to proszę o komentarz ; )
Hasia *,*

poniedziałek, 21 lipca 2014

Imagin Zayn

-[t.i] twoja kolej - usłyszałam głos. Weszłam na wybieg. Mój wzrok przykuł mój chłopak Zayn. A tak właściwie to chłopak na niby. Uśmiechnął się na mój widok. Po wybiegu poszłam do niego, a on dla widowiska przytulił mnie i szepnął:
-Mogę dać ci buziaka w policzek? Wiesz tak robią pary.
-Pytasz o buziaka tylko w policzek? -Zapytałam, a on się zaśmiał.
-Zadziorna, to mi się podoba. -Pocałował mnie w usta.
-A jednak. -Powiedziałam. A on się tylko uśmiechnął. Gdy wróciliśmy do domu. Położyłam się na kanapie, by odpocząc po męczącym dniu w pracy.
-Ciężko tak chodzić po wybiegu?- Zapytał Zayn
-Cały czas wyprostowanym, w jakichś fatałaszkach które ci uszyją, na wysokich szpilkach i bardzo dynamicznie? Nie. -Powiedziałam śmiejąc się.
-A więc jednak ciężko. -Uśmiechnął się do mnie. Ja i Zayn byliśmy 'parą' już od jakiegoś czasu. Byliśmy przyjaciółmi, nie moglibyśmy zostać parą. Ale menager chłopaków się uparł.. wypadło na mnie, modelkę. Do salonu wszedł Louis. -Oh, cześć. Co tu robisz?
-Cześć- przywitałam się siadając
-Hej. Przyszedłem sobie posiedzieć, bo mi nudno. -Stwierdził Louis. Uwielbiałam jego uśmiech. Mogłabym się w niego wpatrywać godzinami. Miałam wrażenie że coś do niego czuję i to nie tylko to że jest moim kolegą. No ale byłam z Zaynem. Trudno.
-Spoko, chcesz coś do picia? -zapytał Zayn Louisa
-Piwo poproszę.
-A ty [t.i] ?
-Nie dzięki. I tak? Co tam? -Zapytałam Louisa gdy Zayn wyszedł
-Przybity jestem.
-Co sie stało?
-Zakochałem się.
-Aww...to super. Ale dlaczego przybity? Powinieneś się cieszyć. -Starałam się mu pomóc.
-Może, tylko ona chyba nie czuje tego samego co ja. -Powiedział opuszczając głowę.
-A mówiłeś jej o swoich uczuciach?
-Nie..
-To skąd wiesz, że nie czuje tego samego? -Powiedziałam.
-Ale... ona chyba ma innego. A tak wgl to boję się.
-Nie bój się, ona cię nie wyśmieje. Musisz spróbować. -Zachęcałam go.
-Dobra. A mogę przećwiczyć na tobie?
-Trochę nietypowa propozycja, ale czemu nie? Dajesz.
-Kocham cię.
-Świetnie, a teraz idź i powiedz to jej. Jesteś gotowy.
-Już to zrobiłem.
-Co? Kiedy? To po co my to ćwiczyliśmy ? -Zapytałam zdziwiona, a on spojrzał na mnie wymownie, Po chwili już wiedziałam o co chodzi. -Aaaaaa
-No więc? Co ona czuje do mnie? -Zapytał Lou
-To samo.- Powiedziałam przygryzając wargę. Louis zbliżył się do mnie i chciał pocałować, ale przeszkodził mu Zayn wchodząc do pokoju.
-Ej no. Z moją dziewczyną? -Powiedział Zayn. A Louis tylko wzruszył ramionami.
-Sorka stary. - Odpowiedział tylko.

Imagin Liam

Przepraszam, dawno nic nie dodawałam ale mam wrażenie, że moje imaginy wam się nie podobają ;c 
+Ten wyszedł trochę chory ;o



Mój mąż jest jednym z ważniejszych biznesmenów w tej branży. Przed ślubem pozwalał sobie na czułe romantyczne gesty, a teraz? Teraz już nic. Mam 24 lata i mam męża, który nic do mnie nie czuję i obraca sobie panienki jak leci. Co mam w zamian? Kase, tylko i wyłącznie kasę. Przesiaduje w pracy do późna, czasem nawet nie wraca na noc. Ale i tak go kocham.
,,Ona poświęciłaby swo­je życie za niego, on poświęciłby jej życie za swoje... ''
Ale na szczęście mam pracę, która mnie cieszy. Prowadzę własny program telewizyjny, w którym przeprowadzam wywiady z gwiazdami. Ostatnio dostałam cynk, że będę rozmawiać z One Direction. Uwielbiam rozmawiać z innym o ich życiach. Wtedy nie myślę o swoim.
-Wchodzimy na wizję za 3.. 2.. 1.. teraz. -Oznajmił kamerzysta.
-Witam państwa bardzo serdecznie. Jestem [t.i], a to jest program ''Na żywo z gwiazdami''. Dzisiaj moimi gośćmi będzie jeden z największych boybandów na świecie! I chyba wszyscy już wiedzą o kogo chodzi. Oczywiście to ONE DIRECTION! -Pod końcem uniosłam nieco głos. Oni weszli do studio uśmiechnięci i pełni energii. Wstałam aby ich powitać. Każdy z nich kolejno przywitał się ze mną i się przedstawił. Gdy usiedliśmy zadałam pierwsze pytanie.
-Kto jest kim w zespole?
-Hmm-zaczął Louis -Niall to ten zabawny, Zayn Bad Boy, Harry ten dziwny, Liam jest daddym, a ja ...
-A Louis jest liderem- Powiedział Harry -Bo tylko on został do wymienienia.
-Liam, jak to sie stało że jesteś daddym zespołu? -Zapytałam
-Chłopcy wiedzą, że mogą do mnie przyjść z każdym problemem, a ja im zawsze się postaram pomóc.
-Więc, jeśli masz jakiś problem spoko możesz walić do Liama. -Powiedział Niall
,,Naucz się słuchać, okaz­ja cza­sami pu­ka bar­dzo cicho. ''
Pozadawałam im jeszcze kilka pytań, później był czas na pytania od fanów z twittera. Po programie podeszłam do chłopców i im pogratulowałam dobrego show. Oni mi podziękowali i się rozeszli. Zaczęłam zbierać swoje notatki i laptop, gdy podszedł do mnie Liam.
-Masz jakiś problem? -zapytał
-Co? -Zdziwiłam się.- Nie wiem o co ci chodzi.
-Widzę to w twoich oczach. Co jest?
-Nic. -Odpowiedziałam uśmiechając się
-Rozumiem, nie chcesz mówić obcemu człowiekowi co się gryzie. W takim razie zapraszam cię na kawę. Poznamy się, a wtedy mi wszystko opowiesz. -Powiedział zadowolony.
,,Czyżby nie rozumiał, że znów przywraca dziewczynę światu? I że było to najgorsze, co mógł zrobić komuś, dla kogo nie było już żadnej nadziei?''
-No, nie jestem przekonana. -Zawahałam się
-No proszę, nie rób mi tego.
-No dobrze. Ale tylko jedna kawa.
-Jedna. Obiecuję . -Powiedział Liam. Jak się później okazało kłamał. Zaczęliśmy się częściej spotykać. Był moim jedynym przyjacielem. Pewnego razu siedzieliśmy u mnie w domu. Męża jak zwykle nie było, może to i lepiej. Piliśmy sobie wino, rozmawiając i śmiejąc się. Nagle w salonie stanął mój mąż.
-A wiec tak spędzasz czas, gdy ja cięzko haruję w pracy? Wstydziłabyś się. -Krzyknął
-To nie tak jak myślisz. -Zaczęłam się tłumaczyć. Nigdy nie miałam odwagi mu powiedzieć, że wiem o jego zdradach i wszystkim co robił.
-Nie? A jak? Kim on jest?
-To tylko kolega, już wychodzi.
-Co? -Nie mógł uwierzyć Liam -Tak, wychodzę. -Powiedział spoglądając na mnie.
-Tylko ciebie kocham. Nikogo innego. -Powiedziałam do męża, gdy Liam był już przy drzwiach. Nagle... uderzył mnie. Mój mąż po raz kolejny to zrobił. Liam rzucił się by mu oddać za mnie, ale go zatrzymałam. -Proszę, nie rób tego.
,,Naj­większą bro­nią strachu jest je­go zdol­ność uczy­nienia nas śle­pymi na wszys­tko in­ne. Kiedy nas ogar­nia prze­rażenie, za­pomi­namy, że są jeszcze in­ni, że są spra­wy, o które na­leży wal­czyć, nie bacząc na siebie.''
Liam kazał odsunąć mi się na bok, błagałam go by tego nie robił. Ale on się zamachnął i uderzył go. Mój mąż aż się przewrócił na szklany stolik, roztrzaskując go. Miał ręce od krwi oraz twarz. Byłam przerażona. Co teraz będzie? Przecież on zabije Liama. Złapałam Liama szybko za rękę i wyprowadziłam przed drzwi na zewnątrz.
-Idź stąd. -Powiedziałam. -Tak bedzie lepiej.
-A ty? -Zapytał
-Dam sobie radę, mi nic nie będzie. Jestem jego żoną. Nic mi nie zrobi. -Sama nie wierzyłam w to co mówię.
-Tak.. właśnie widziałem jak on traktuje swoją żonę. -Zadrwił Liam
-To nic. -Powiedziałam
-Robił ci gorsze rzeczy?
-Nie...-odpowiedziałam
-Kłamiesz. Widzę to. Jak możesz nadal z nim być? On jest draniem. Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego od niego. Chodź ze mną, uciekniesz od niego. -Złapał mnie za rękę.
-Ucieczka nie jest wyborem.-Powiedziałam, wyrywając swoją rękę z jego uścisku.
-To co zamierzasz zrobić? Żyć z nim jak gdyby nigdy nic?
-Rozprawię się z nim. Liam, odejdź stąd. Nie możemy się więcej widywać. -Powiedziałam wchodząc do domu.
-Ale co zamierzasz zrobić? -Zapytał Liam, ale ja już nie odpowiedziałam bo zamknęłam drzwi. Podeszłam do mojego 'męża' z nożem, zawahałam się.
,,I co do wahania się trzeba podjąć decyzję.''
Wbiłam mu go prosto w serce. Od przodu. Był tak pijany, że mnie nawet nie zauważył. Później napisałam list do Liama. Zakleiłam go i zostawiłam na stole. Poszłam do łazienki i podcięłam sobie żyły.. Wolałam umrzeć, niż zgnić w więzieniu za zabójstwo z premedytacją. Gdy mnie odnaleziono, nie było mowy o odrtowaniu. Straciłam za dużo krwi. Gdybym chciała się zabić, po prostu bym to zrobiła wcześniej. Nie chodziło o zemstę na mężu. Nie chciałam by skrzywdził kogoś innego tak jak zrobił to mnie. Gdy Liam dowiedział się o to co się stało załamał się. W liście było wyjaśnione ile dla mnie znaczył. Był jedynym, który dodał mi odwagi.
,,Świat łamie każdego i potem niektórzy są jeszcze mocniejsi w miejscach złamania. Ale takich, co nie chcą się złamać, świat zabija. Zabija w równej mierze najlepszych, najdelikatniejszych i najdzielniejszych. Jeżeli nie jesteś żadnym z nich, możesz być pewien, że zabije cię także, ale bez szczególnego pośpiechu.''

niedziela, 20 lipca 2014

Imagin o NIALL'U



Treść przeznaczona dla osób +18. Jeżeli nie masz tylu lat czytasz na własność odpowiedzialność xD

-O jejku. Na prawdę tu jestem. Doszłam do finału  "Got to dance". Tak się cieszę. Niall dziękuję Ci- pocałowałam go w usta. Na co odpowiedział długim, namiętnym pocałunkiem.
-Za co dziękujesz ? Ja nic nie zrobiłem. To ty sama to osiągnęłaś.
-Tak, ale bez Ciebie nie dałabym rady. Byłeś cały czas przy mnie. Dziękuje.
-Dla Ciebie wszystko kochanie- uśmiechnął się tym swoim słodkim uśmiechem.
-Tak się stresuję. Za 10 minut wchodzę na scenę.
-Nie masz czym się stresować. Dasz radę. Wierzę w Ciebie.
-A jeśli nie dam ?
-Kotku, czy jeśli nie dałabyś rady byłabyś tutaj dzisiaj ?
-No nie.
-Więc właśnie. Musisz już iść. Trzymam kciuki.- pokazał zaciśnięte palce.
Poszłam. Weszłam na scenę. Puścili piosenkę "Boom, Shake, Drop- Flo-Rida & Pitbull ". Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam tańczyć. Tańczyłam. Coraz bardziej wczuwałam się w piosenkę. Moje ciało samo się poruszało. Kiedy skończyłam. Byłam niesamowicie zmęczona. Ukłoniłam się. Wszyscy obecni w sali wstali i zaczęli głośno klaskać. Zeszłam ze sceny.
-Byłaś niesamowita- przytulił mnie Niall.- ile mamy minut ?
-Jakieś pół godzinki.
-Zdążymy ?
-Choć i nie gadaj.- złapałam go za rękę i zaprowadziłam do mojej garderoby.
Niall zamknął za nami drzwi na klucz. Rzucił mnie na moją brązową kanapę, która tam stała. Po chwili leżał obok mnie. Usiadłam na kolanach. On również. Siedzieliśmy i patrzyliśmy się w swoje oczy. Włożyłam swoje ręce pod jego bluzkę i zaczęłam błądzić po jego klatce piersiowej. Była taka ciepła. Zjechałam palcami w dół. Złapałam jego koszulkę i zdjęłam. Po czym mnie mocno pocałował.


W trakcie pocałunku zdjął moją bluzkę. Odpięłam mu pasek od spodni. Po krótkim czasie pozbył się swoich jak i moich. Teraz siedzieliśmy prawie nadzy. Ja w bieliźnie. On w swoich czarnych bokserkach. Położyłam się na plecach na przeciwko niego. Stopą jeździłam po jego idealnym ciele. Lekko go szmerając. Kiedy zjechałam w dół palcami u nogi uwolniłam jego przyjaciela. Był taki duży. Wzięłam go w ręce i zaczęłam masować. Blondyn cicho pojękiwał. Widziałam, że sprawia mu to radość. Nie pozostał mi dłużny i zdjął moją koronkową bieliznę. Wzrok skierował na moje piersi. Włoży na nie dłonie i pieścił. Sprawiało mi to taką rozkosz. Swoje ręce przeniósł teraz na moje policzki. Muskał po nich delikatnie. Szepnęłam mu do ucha zagryzając dolną wargę:
-Niall. Wejdź we mnie. Dłużej już nie mogę.
Skierował swojego "nierozłącznego" przyjaciela w moją stronę. Po mału wszedł we mnie. Poczułam ból.
-Mówiłem Ci, że jesteś taka ciasna ?
Powolutku dochodził do mnie. Czułam potworny ból. Zagryzałam wargę, aby mocno nie krzyczeć. Po chwili doszliśmy do siebie. Wspólnie szczytowaliśmy. Była to niesamowita rozkosz. Dla mnie jak i dla niego. Wyszedł ze mnie. Położył się obok mnie. Próbowaliśmy uspokoić nasze oddechy. Spojrzał mi w oczy i powiedział:
-Byłaś cudowna.
-Ty też nie miałeś sobie równych.
Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Za pięć minut mam występ. Zabrałam swoje rzeczy i w pośpiechu je ubrałam. Pocałowałam Niall'a i pobiegłam.
-A teraz przed państwem [t.i. i t.n.].
Weszłam na scenę. Odczuwałam małe bóle, ale na szczęście tańczyłam do piosenki "Skinny Love". Nie dałam po sobie poznać, żadnego bólu i grymasu. Mój występ był jako ostatni, więc zostałam na scenie. Na którą za chwile weszła reszta uczestników finału. Denerwowałam się. Strasznie się denerwowałam. Napotkałam wzrokiem Niall'a siedzącego w drugim rzędzie, który pokazał mi zaciśnięte kciuki. Na co się uśmiechnęłam i dało mi to więcej pewności siebie. Prowadzący zaczęli czytać miejsca. Zostało tylko jedno miejsce, a mnie nie przeczytali. Straciłam już nadzieje, ponieważ były tam osoby lepsze od mnie. Wiem co mówię, bo widziałam jak tańczą i ciężko trenują. Nagle usłyszałam swoje imię i nazwisko byłam w szoku. Rękami zakryłam moją twarz. Nie mogłam uwierzyć. Leciały mi łzy po policzkach. Wygrałam. Ja. Właśnie ja. Byłam taka szczęśliwa. Zaczęli mi wszyscy gratulować. Kiedy schodziłam ze sceny czekał na mnie blondyn. Podbiegłam do niego i mocno do niego przytuliłam. Tylko tego brakowało mi do szczęścia. Mojego Niall'a.


[t.i. i t.n.]- twoje imie i  twoje nazwisko


To mój pierwszy imagin tego typu, wiec nie mam pojęcia jak mi wyszedł ; /
Proszę o szczere komentarze ; )

Hasia ;3


sobota, 19 lipca 2014

Imagin o HARRY'M


-Dziewczyny idziemy dzisiaj do klubu potańczyć czy może oglądamy filmy w domu ?- zapytałam kiedy schodziliśmy po schodach i wychodziliśmy z uczelni.
-Yyyy... coś czuję, że z nami nie spędzisz dzisiejszego wieczoru. Zobacz Harry czeka za Tobą- wskazała [i.t.p.] w stronę ulicy.
-Też mi się coś tak zdaje- dopowiedziała [i.t.p.]
-Cześć dziewczyny- przytulił nas wszystkich, a mi dodatkowo dał buziaka w policzek- mogę porwać dzisiaj [t.i.] ? Nie macie nic przeciwko ?
-Bierz ją. Mieliśmy zamiar iść na imprezę w trójkę, ale widzę, że muszę zadzwonić do Niall'a, aby poszedł z nami.
-To skoro pozwalacie mi spędzić z nią resztę dnia to my już zmykamy.
- Okey. Tylko nie róbcie żadnych dzieci, bo nie zamierzam być w najbliższym czasie ciocią waszego dzieciaka- powiedziała [i.t.p.].
-Jeżeli ty z swoim kochasiem będziecie robić to tak często jak robicie to czuję, że ja będę pierwsza ciocią- wyciągam i pokazałam jej język.
-Jeszcze zobaczymy- dorzuciła.
-Chodź. Wsiadaj do samochodu- loczek otworzył mi drzwi, zamknął kiedy wsiadłam i ruszył swoim srebrnym Porsche.


-To gdzie mnie zabierasz ?
-To niespodzianka- uśmiechnął się szeroko do mnie.
-Powiedz... co Ci szkodzi.
-Nie. To niespodzianka.
-Nie, to nie- zrobiłam do niego głupią minę- to powiedz chociaż jak długo pojedziemy.
-Za 2 godzinki powinniśmy być na miejscu.
Kiedy jechaliśmy głowę miałam odwróconą w stronę okna i oglądałam widoki. Zaczęło mi się trochę już nudzić. Włączyłam radio i zaczęłam sobie podśpiewywać. Szybko i to mi się znudziło.
-Harry, długo jeszcze ?
-Już jesteśmy na miejscu.
Zatrzymaliśmy się. Loczek wyłączył samochód i wyszliśmy. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Była tu cisza. Było tylko słychać wiejący lekko wiatr, śpiew ptaków i coś jakby szum wody. Co krok było słuchać coraz bardziej ten szum. W pewnym momencie w dali ujrzałam wielki, śliczny wodospad. Doszliśmy na małą plaże. Przed sobą miałam wodospad, za sobą mały, przytulny, drewniany domek, a wokół otaczała nas przeróżna roślinność. Złapał mnie od tyłu w tali i przysunął do siebie.



-Pięknie tu jest- powiedziałam.
-Gdy byłem mały przyjeżdżałem tu zawsze z Gemmą i spędzaliśmy całe dnie siedząc i nic nie robiąc.
Nim się zorientowałam loczek był w samych bokserkach i skakał do wody. Spojrzałam się na niego, a on powiedział:
-Wskakuj. Zobacz jaka cieplutka woda.
-Chwila.-zdjęłam buty, bluzkę i spodenki. Zostałam w samej bieliźnie. Zabrałam mały rozbieg i wskoczyłam do wody. Zaczęliśmy pluskać się wodą i głośno śmiać. Minęły nam na tej zabawie jakieś dwie godzinki. W pewnym momencie złapał mnie na ręce i wychodził z wody.
-Harry.
-Tak ?
-Kocham Cię- oznajmiłam i pocałowałam w usta.
-Ja Ciebie bardziej kotku- uśmiechnął się, że widać było dołeczki. Postawił mnie na ziemi. Złapał w talii i przysunął do siebie. Na tyle blisko, że moje usta zaczęły dotykać jego ust.


-Chodź do domu, bo się robi zimno- złapał mnie za rękę i powędrowaliśmy w stronę domku.
Weszliśmy do domku. Było tu bardzo przytulnie i przyjemnie. W jednym z pokoi był nakryty stół. Było między innymi na nim: czerwone wino, truskawki  polane czekoladą, gofry z bitą śmietaną i wiele innych rzeczy. Usiedliśmy do domu i zaczęliśmy się wzajemnie karmić. Kiedy miło spędzaliśmy wspólnie czas Harry wyciągną , nie za duże pudełeczko. Podał mi je i otworzył. Był to piękny, złoty łańcuszek z wyrytym napisem "Harry". Wyciągnął go z pudełka i zapiął mi go na szyi.
-Jest śliczny. Z jakiej to okazji ? Nie mam dzisiaj urodzin.
-Wszystkiego najlepszego z okazji dnia mamy.
-Ale ja nie jestem mamą.
-Ale w przyszłości będziesz matką naszego dziecka.
Kiedy to powiedział popłakałam się. On chce mieć ze mną dziecko. Naprawdę chce. Ufa mi i pragnie ze mną stworzyć rodzinę. Czyż to nie jest cudowne ? Zawsze marzyłam, aby mieć dzieci i wspaniałego męża, który będzie je kochał i spędzał każdą wolną chwilę.
-Ej... nie płacz- otarł kciukiem moje łzy.- Uśmiechnij się. Ooo... od razu lepiej.
Wtedy wtuliłam się w Harry'ego.
-Chodź na górę. Jesteś już zmęczona. Pójdziemy się położyć.-poszliśmy do pokoju. Zdjęłam spodenki i bluzkę.
-Kochanie mogę Twoją koszulkę ?
-Oczywiście.
Ściągnął swoją bluzkę i podał mi ją. Założyłam ją na siebie i położyłam się na łóżku. Loczek pocałował mnie w czoło i wyszedł. Po kilku minutach wrócił. Miałam zamknięte oczy. Zdjął spodnie i położył się obok mnie. Przytulił mnie do siebie i obydwaj zasnęliśmy. [...]


[t.i.] - twoje imię
[i.t.p.]- imię twojej przyjaciółki


Hasia *,*

czwartek, 10 lipca 2014

JEŻELI KTOŚ TO CZYTA (A WĄTPIĘ) TO PROSZĘ O KOMENTARZ.

ANONIMOWY WYSTARCZY ; ) 

CHCEMY PO PROSTU ZOBACZYĆ CZY KTOŚ TO W OGÓLE CZYTA ; )

poniedziałek, 7 lipca 2014

Przepraszamy za wszystkie błędy, mamy nadzieję, że nasze imaginy się wam podobają a kolejne spodobają ; ) 

Imagin o ZAYN"IE


-Zac , słonko co tam masz ?
-Mamusiu, mamusiu.... zobacz kamień. Widzisz ? Tam coś pisze.
- Mogę zobaczyć ?
- Ale oddasz ?
-Daje Ci słowo harcerza.
Zabrałam ten kamień z rąk mojego trzyletniego syna. W oczy rzucił mi się napis: "I go, but my heart will always be with you". Przypomniała mi się tamta noc...

*4 lata temu
-Cudownie tu jest. Zostań, nigdzie nie jedź. Ale.... jeżeli już musisz to zrób coś dla mnie. Obiecaj, że jak wyjedziesz to nie zapomnisz o mnie i wrócisz.
-Wrócę. Jadę tylko na pół roku.
-Dla mnie to cała wieczność...
- Ale zobacz, nie będzie mnie przez 6 miesięcy, a jak wrócę to będziemy już zawsze, na zawsze razem- wtedy zatrzymał się, spojrzała mi w oczy- Kocham Cię. Będę strasznie tęsknił- pocałował mnie w usta i mówił dalej- Ty też mi [T.I]  coś obiecaj, że jeśli coś się stanie to nie podasz się i będziesz walczyć. Zrób to dla mnie.
Wtedy wtuliłam się w Zayn'a.
-Obiecuję.
Siedzieliśmy na pomoście. Spuściliśmy nogi, aby dotykały wody. Była ciepła. Światło księżyca odbijało się w wodzie.
-Masz jakiś marker ?- zapytał.
-Gdzieś tu powinien być- przeszukiwałam torebkę.- O mam... ale po co Ci on ?
-Zobaczysz- wtedy zabrał podłużny, gładki, płaski, szary kamień i zaczął na nim pisać. Kiedy skończył rzucił go do jeziora i dodał- Musimy już iść. Za kilka godzin mam samolot- złapał mnie za rękę i powędrowaliśmy do domu.
Następnego dnia żegnaliśmy się na lotnisku miałam pełno łez. Dobrze mi było w jego ramionach. On tak czule mnie do siebie tulił. Nie przejmował się, że ma mokrą bluzkę od moich łez. Wyczuwało się wtedy ciepło i bezpieczeństwo bijące od niego. Krótko po jego wyjeździe dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Napisałam o tym Zayn'owi. Bardzo się ucieszył. Zawsze marzył by mieć dzieci. Czekałam pół roku i nic. Nie wracał. Pisałam do niego, ale przestałam dostawać odpowiedzi. Dzień przed narodzinami mojego i Zayn'a dziecka leżałam w szpitalu. Po południu zadzwonił do mnie zastrzeżony numer. Odebrałam i nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Telefon był z Afganistanu, aby oznajmić mi, że sierżant  Zayn Jafaad Malik nie żyje. Zginął, ponieważ oddał swoje życie, aby ratować swojego kolegę z którym się później spotkałam. Dowiedziałam się, że on jest ojcem piątki dzieci, a jego zona jest bardzo chora. Wybaczyłam jemu, bo zrozumiałam dlaczego Malik to zrobił. Nie chciał, aby te dzieci wychowywał się bez ojca, a później może i bez matki. Ale dlaczego on ? Przecież obiecał mi, że wróci. Obiecał, obiecał, obiecał.... ! On nie długo tez zostałby ojcem naszego bobaska. Zdałam sobie sprawę, że to pożegnanie na lotnisku było naszym ostatnim. Ostatni raz mogłam się do niego przytulić. Wtedy się załamałam. Kilka godzin później rodziłam. Rodziłam, ale nie miałam siły. Byłam za słaba. Usłyszałam głos jakiegoś lekarza:
-Dziecko nie oddycha. Robimy cesarskie cięcie- zrobiło mi się nie dobrze.- Pacjentka traci przytomność. Na salę operacyjną. Szybko, szybko...
Kiedy się obudziłam z moim synkiem było wszystko dobrze. Poprosiłam, aby przynieśli mi go.  Zabrałam maluszka na ręce i mocno przytuliłam. Stanęły mi łzy w oczach. On wyglądał jak jego ojciec. Brązowe  oczka, ten sam uśmiech,a z biegiem czasu włosy jego stały się czarne. Zadawałam sobie pełno pytań. Jak ja mogłam o niego nie walczyć ? Jak ja mogłam zabić naszego syna ? Przecież to wszystko co zostało mi po Zayn'ie. Przypomniałam sobie, że kiedyś też mu coś obiecałam. Przyrzekłam mu, że "jeśli coś się stanie to nie poddam się i będę walczyć". Pozbierałam się w sobie i wychowałam naszego synka. Dałam mu imię po jego ojcu. Ile razy spojrzę na mojego skarba przed oczami staje mi Mulat.

* -Mamusiu czemu płaczesz ? Czy to dlatego, że nie ma tu taty ?
-Mówiłam Ci, że tata jest. Tam do góry. Jest jedną z gwiazd, które w nocy tak mocno świecą. Opiekuje i troszczy się o nas.
-Ale dlaczego tu go nie ma ?
-Bo tatuś jest bohaterem i musi być tam gdzie jego miejsce. Chodź mogę Cię przytulić ?- Przytuliłam małego Zac'a i przypomniał mi się Zayn. Identycznie przytulają. Słowo daję. Jeszcze jedna cech, którą odziedziczył po swoim ojcu.

"I go, but my heart will always be with you"
"Ja odejdę, ale moje serce zostanie zawsze przy Tobie"


Imagin Louis

-[T.I]... pośpiesz się... -narzekał Louis - Moja ciocia nie będzie zadowolona że się spóźniliśmy na jej ślub
-Już idę. Tylko... gdzie jest moja torebka. - Mówiłam krzątając się po salonie. Lou podszedł do komody i mi ją podał. - Oh, dziękuję kochanie.
-Już jedziemy? - Zapytał idąc w stronę drzwi
Wyszłam na dwór, a Louis nie odwracając się zmierzał do samochodu. - Chwila.. gdzie jest [i.t.p] ? Drzwi samochodu się otworzyły.
-Tu jestem! Już od jakiejś godziny. - Powiedziała [i.t.p]. -Jak długo można się przebierać.
-Trzeba było nie wylać na mnie soku! - Krzyknęłam. Po chwili zauważyłam że Louis się odwrócił w moją stronę i oparł o auto. - Co jest? - Zwróciłam się do niego
-Nic. Pięknie wyglądasz wiesz ?
-Dziękuję

-Jeśli mam tu czekać kolejną godzinę aż się na siebie napatrzycie to chyba pojadę autostopem, bo będzie szybciej. - Stwierdziła [i.t.p]
-Ok, już idziemy. EJ! A dlaczego ty siedzisz z przodu? -Zwróciłam się do [i.t.p]
-Trzeba było przyjść wcześniej, teraz siedź z tyłu. -Odpowiedziała
-Jedziemy? - Zapytał Louis już trochę poirytowany. - Myślałem że te bajeczki od innych facetów typu 'Gdy kobieta mówi że jeszcze pięć minut to wiedz że to nie będzie tylko pięć minut' to bajka, ale jak na was patrzę to zmieniam zdanie.
-Dobra, dobra już. Możemy jechać. - Powiedziałam wsiadając do auta. -Przecież to tylko 3 godziny 27 minut drogi. Co to tam dla nas.

-Zachciało się wam pracować w Manchesterze to macie teraz problem. Ja wcale nie musiałem tu przyjeżdżać do was. - Stwierdził Louis
-To mogłeś nie przyjeżdżać. Łaski bez. Same byśmy sobie jakoś poradziły. -Powiedziałam odwracając się do okna.
-No ciekawe... - zadrwił Louis
-Przestańcie. Błagam was. Przestańcie się kłócić! Nienawidzę gdy się kłócicie, wtedy czuję się tak jak by moi rodzice się kłócili. Nie wiem dlaczego, po prostu znaczycie dla mnie wiele i smutno mi się robi gdy się kłócicie. Moglibyście się nie kłócić ? - Zapytała [i.t.p]
-Przecież my się nie kłócimy. My tylko rozmawiamy o tym że lepiej i wygodniej by dla nas wszystkich było gdybyście chodziły do szkoły do Londynu, lub gdzieś znacznie bliżej. - Wyjaśnił Louis
-Oj. Przestań już! Drążysz ten temat i drążysz. Przestań wreszcie o tym gadać. Mi też nie jest lekko, bo wcale się nie widujemy. -Odpowiedziałam
-Jak sobie chcesz... - stwierdził Louis
-JUŻ?! -Wypaliła [i.t.p] -Skończyliście? Czy wy serio nie widzicie, że wasz związek się przez takie kłótnie sypie? EHHH...Miałam to już nieraz. Niby takie nic, ale zbierało się tego coraz więcej i więcej. I w końcu koniec związku. Przestaniecie? Proszę...
-Dobra... - zgodziliśmy się. Godzinę później zrobiliśmy postój na stacji bo trzeba było zatankować. Gdy wyszłam z toalety oparłam się o auto i czekałam aż Louis zatankuje, a [i.t.p]wróci z łazienki. Gdy Louis skończył spojrzał na mnie i poszedł zapłacić. Kilku minut później wrócił i stanął na przeciwko mnie.
-A no tak ... później oddam kasę za benzynę. -Powiedziałam, a Lou przewrócił oczami
-Przestań...-szepnął Louis -proszę. Przepraszam Cię za to.
-A wiesz za co? - Zapytałam
-Jasne, że wiem. Za to że kłócę się z tobą o te małe nieważne rzeczy oraz za to, że wypominam Ci to że się przeprowadziłaś. Ja po prostu powoli mam dość tej ciągłej odległości. Wiesz... gdy jestem w trasie to jest kompletnie jakiś odlot, bo potrzebuję czasem czułości a tu dupa bo ciebie nie ma. A jak wracam do domu to oczywiste że chciałbym się tobą nacieszyć, ale ciebie jak nie ma tak nie ma. I to nie jest miłe uczucie. - Wyjaśnił Louis
-Wiem, znam to uczucie.. Ja też przepraszam. Nie powinnam Cię nakręcać. Czasem się nie odnajduję w tej sytuacji i pomimo tego że wiem że cię mam to czasem wątpię w naszą bliskość. - Odpowiedziałam, a Louis mnie przytulił.
-Spokojnie. Już niedługo się wszystko zmieni. - Szepnął, nie puszczając mnie
-Co masz na myśli? -Zdziwiłam się lekko go odpychając.
-No jak to co? Chyba nie masz zamiaru po ślubie mieszkać osobno?
-Ahahahha... o to chodzi. Zaraz. Jakim ślubie?
-Nie, nic. No to zobacz co kupiłem w sklepie jak byłem zapłacić. -Krzyknął ucieszony Louis wyciągając paczkę durexów.
-Ahh.. nigdy się nie zmienisz co?
-Po co miałbym to robić? Nasz układ jest świetny. Ja jestem zboczony i ci proponuję różne nietypowe rzeczy, a ty mi za każdym razem odmawiasz i się ze mnie śmiejesz. To normalne że chłopak rozśmiesza swoją dziewczynę. -Powiedział uśmiechają się słodko, a ja się zaśmiałam.
-Dobrze, więc: Kochanie... te prezerwatywy ci się nie przydadzą jeszcze przez czas. Ewentualnie jak wrócimy do domu. -Powiedziałam
-I o to mi chodziło! - Krzyknął Louis i mnie pocałował
-Awwww..nie możecie tak zawsze? - Zapytała nagle [i.t.p] stając obok nas. - Już wolę taki widok niż jak się kłócicie.
-Ohh...nie przesadzaj już. Jedziemy? Ja siedzę z przodu! - Krzyknęłam
-Ej! To nie fair... -zaprotestowała [i.t.p].
-To masz problem kochana.- Roześmiałam się i usiadłam z przodu.


 

Imagin Niall i Harry

 
*Pamiętnik*

Jestem [t.i]. Mam 18 lat. Moi rodzice się rozwiedli. Mieszkam w Londynie z tatą. Tata znalazł sobie nowa partnerkę. Są zaręczeni. Ma na imię Annie. Ma dwójkę dzieci: Harry'ego i Gemmę. Zaprzyjaźniłam się z nimi. Są świetni. A na dodatek mam cudownego chłopaka, który jest również moim najlepszym przyjacielem. Ma na imię Niall. Jest 20 letnim blond Irlandczykiem. Kilka dni temu przyjechała do mnie przyjaciółka[i.t.p]. Będzie u mnie mieszkać przez wakacje, a później znajdziemy jakieś dobre szkoły.



*Życie*

-Tato. Wiesz..znalazłam szkołę-zaczęłam

-Tak? To świetnie! -Ucieszył się

-No tak... tylko że w Glasgow.

-CO? A co Niall na to?-zdziwił się

-Nie wie jeszcze.

-Będzie mu pewnie ciężko. Tymbardziej że ... -urwał

-Że co? - Zaciekawiłam się

-Nie mogę Ci powiedzieć. Dowiesz się w swoim czasie. -Wyszedł. Nie no spoko. Niech mnie zostawi co tam. Mógł nie zaczynać lepiej by mi było. Zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć, a przed drzwiami stał nie kto inny jak Niall wraz z Harry'm.

-Hej! Za chwilę zaczyna się mecz. Anglia-Urugwaj. Mamy chipsy, ciastka i 12 piw. Oglądamy? - Zapytał Harry wchodząc i dając mi buziaka w policzek.

-Spoko, tylko wiesz. Tata jest w domu, więc panuj z piwami. - Oznajmiłam. Niall wciąż stał w drzwiach i mi się przyglądał. -Co jest? Czemu nie wchodzisz?

-Bo się nie przywitałaś ze mną jeszcze. - Zrobił smutną minkę. Zbliżyłam się do niego i dałam mu buziaka w usta.

-Cześć Nialler.-Odezwałam się i znowu dałam mu buziaka.

-Co tak ubogo dzisiaj? Będzie kara.- Stwierdził Niall i przerzucił mnie przez ramię. Po chwili położył mnie na kanapie i zaczął łaskotać. Nie mogłam ze śmiechu. Po chwili przyszła Sara.

-O cześć chłopaki.-Przywitała się.-Oh, błagam. Darujcie sobie zakochańce. Co tu robicie?

-Meczyk poleci. Chcieliśmy z wami objerzeć. Łap piwo.- Odezwał się Harry

-HOLA. HOLA!-Do pokoju wszedł tata. -Ty siad!-Wskazał palcem na Nialla-ty też siad-a teraz na mnie. - Harry ile masz lat?

-20-odpowiedział Harry, a tata podał mu piwo.

-Niall ile masz lat?-Pytał dalej, ale nikt nie ogarniał zbyt o co chodzi.

-21 we wrzesniu!- Odpowiedział blondyn, a tata podał mu piwo

-Się chwal że taki stary jesteś. Pffff-zadrwiłam.

-Moja córko, druga, ale już nie moja córko. Ile macie lat?-Zapytał tata

-18 ? -Odpowiedziałyśmy równo

-Tak mi przykro...więc piwa nie dostaniecie.

-Co? Ale dlaczego? -Zapytałam

-Chcesz o tym podyskutować?-zapytał tata

-Nie, dobra masz rację. Nie mam ochoty. Obejrzyjmy lepiej.

+95 minut później

-Nie wierzę w to... -odezwałam się

-Dupy dali i tyle. - Powiedział tata, wstając z miejsca. - I po co było tyle krzyczeć?

-Pan też krzyczał. - Stwierdziła [i.t.p].

-No ale wy bardziej.

-To co robimy teraz? -Zapytał Niall

-Zagrajmy w fifę! - Krzyknęła [i.t.p].

-OK.-Zgodziliśmy się. Po długim i równie pasjonującym meczu co tym w telewizji wygrałyśmy 2:1.

-Buhahahah! Cieniasy! - Zaczęłam krzyczeć.

-Tak? To zagrajmy w coś innego. I zobaczymy. O wyścigi!- postanowił Niall

-Okej.-Ja ścigałam się z Harrym, a Niall w tym czasie mnie rozpraszał. Gdy [i.t.p] ścigała się z Niallem to ja jemu przeszkadzałam. I oczywiście wynik musiał być jednoznaczny. Wygrałyśmy 5 wyścigów a chłopcy tylko 3.

-To nie fair! - Zażekał się Harry.-Chwila. Skąd wy tak umiecie w to grać?

-Bez jaj. Nie wychodzą z domu od jakiegoś tygodnia, bo albo jest za gorąco, albo za zimno, albo za wietrznie, albo im się nie chce, albo za dużo ludzi chodzi. Mają mnóstwo wymówek by tylko grać w te wszystkie gry. - Odezwał się tata, wchodząc do salonu. - No to ja wychodzę, umiówiłem się. I tak chłopcy: Możecie zostać na noc. Tylko Niall, [t.i] jeśli doczekam się już wnuków to nie ręczę za siebie bo cię zabiję Niall. Pamiętaj! Więc trzymaj kolegę przy sobie... A ty Harry. Proszę cię nie chodź nago po domu.

-Jasne tato. Wszyscy znamy już zasady. - Powiedziałam. - O której wrócisz?

-Nie wiem.

-Niech pan wróci przed 11. I moją mamę proszę też odprowadzić przed 11. I niech pan trzyma kolegę w spodniach. Dobrze? - Odezwał się Harry.

-A i jeszcze jedno. Niech pan nie chodzi nago ...-dopowiedział Niall

-Hahaha..Bardzo śmieszne chłopcy. - Stwierdził tata. - Idę, Narka. Uważajcie na siebie, nie otwierajcie nieznajomym, nie pijcie alkoholu. Ewnetualnie po jednym piwie, nic więcej. Pa.

-Narka. To co idziemy spać? - Stwierdził Niall poruszając zabawnie brwiami.

-Hahhaa...głupi jesteś! - Krzyknęłam

-Ale kochany co? - Zapytał przybliżając się.

-No oczywiście. - Szepnęłam.

+Kilka godzin później obudziłam się obok Nialla. Wstałam i usiadłam przy oknie.

-Co się dzieje kotku? - Zapytał zaspanym głosem.

-Nic...

-Jak to nic? - Podszedł do mnie i usiadł obok mnie. - No powiedz co się dzieje.

-Zawiozłam podanie do szkoły wczoraj.

-To super. Nie mówiłaś że znalazłaś szkołę. - Ucieszył się

-Teraz mówię..

-Ale.. czemu się nie cieszysz?

-Ta szkoła jest w Glasgow.

-Co? Jak to? Jaka to szkoła?

-Będę wizażystką. Zamieszkam tam w internacie. -Wyjaśniłam.-Niall, ja wiem że to daleko ale....

-Ale co? Ale będziemy do siebie dzwonić? Kochanie... dobrze wiesz że nasz związek nie przetrwa jak będziesz tam chodzić do szkoły.

-Skąd wiesz że nie? A może jednak damy radę? - Zapytałam z nadzieją.

-Nie wiem w co ty wierzysz... - wstał i wyszedł na korytarz. Po chwili wyszłam za nim by zobaczyć gdzie idzie.

-Gdzie idziesz? -Zapytałam

-Do domu. Muszę wszystko przemyśleć.

-Proszę Cię... nie zostawiaj mnie.

-Harry jest przecież i [i.t.p]. Ja się zmywam. Cześć. - Wyszedł. Zakluczyłam za nim drzwi i się o nie oparłam.

-Typowy facet jak chodzi o coś poważnego to się zmywa. Ehhh.... - powiedziałam do siebie. Do salonu weszła [i.t.p].

-Co sie stało? -Zapytała

-Nic. Niall sobie poszedł.- Odpowiedziałam.

-Ale dlaczego?

-Powiedziałam mu o szkole. I sobie poszedł.

-O...wróci, na pewno wróci. - Powiedziała [i.t.p] i mnie przytuliła. Łzy mi mimowolnie spłynęły po twarzy.

+miesiąc później
*Pamiętnik*

Jutro wyjeżdżam do Glasgow. Niall się wciąż nie odezwał. Co teraz? Czuję że z 'NAS' nici. Coraz trudniej mi ukrywać że się tym nie przejęłam.
*Życie*

+następny dzień rano

-Ahhh.. Ale przyjedziecie na nasz ślub tak? -Zapytała Ann

-Jasne że przyjedziemy. Spokojnie.- Przytuliłam ją.

-[i.t.p] opiekuj się [t.i], [t.i] opiekuj się [i.t.p]. Kupię wam psa to się będzie wami opiekował bo jednak wam nie można ufać. - Stwierdził tata

-Dobra... jak sobie chcesz.- Odezwałam się. Podeszłam do Harry'ego się pożegnać. Przytuliłam go z całych sił.

-Ahh.. będę tęsknił siostrzyczko. -Powiedział

-Ja za tobą też braciszku. - Odpowiedziałam

-Niall się nie odezwał?

-Nie... nawet pewnie nie wie że dzisiaj wyjeżdżam.

-Coś mi się zdaje że wie. - Odezwała się [i.t.p] i wskazała palcem przed siebie. Stał tam Niall.

-[t.i]...-odezwał się Niall

-Tak? - Zapytałam z nadzieją

-Przemyślałem sobie wszystko i stwierdziłem że nasz związek przetrwa ale tylko w jeden sposób. Wiem, że jesteś młoda i pewnie chcesz się wyszaleć. Ale zrób to dla mnie i .. -przerwał i zaczął szukać czegoś w kieszeni. Uklęknął na jedno kolano. I wyciągnął czerwone pudełeczko i je otworzył. W środku był śliczny pierścionek z brylancikiem w kształcie fioletowego serduszka. - Wyjdziesz za mnie? -Wszyscy zrobili 'Awwwww' A mnie zatkało. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Łza spłynęła mi po policzku. - Ej...ale nie płacz.

-To łzy szczęścia. Kocham Cię, tak. Tak, wyjdę za ciebie.- Podskoczyłam ze szczęścia a Niall włożył mi pierścionek na palec i przytulił z całych sił. Po chwili wziął na ręce i okręcił dookoła.

-Jeśli jesteś w ciąży i tylko dlatego się pobieracie. To wiedz że nie zapłacę za wesele. - Odezwał się tata. I popsuł cały romantyzm tej chwili.





[t.i] - twoje imię
[i.t.p] - imię twojej przyjaciółki

Dziękuję bardzo xx Larista xx

Cześć.
Będę prowadzić tego bloga wraz z Hasią. Będziemy dodawać głównie imaginy, krótkie i długie. Jeśli ktoś chce na zamówienie to proszę pisać do nas. ; ) Możecie zadawać nam pytania co tylko chcecie. Imaginy głównie będą o One Direction, ale jeśli ktoś chce z kimś innym to proszę dać nam znać.