poniedziałek, 7 lipca 2014

Imagin Louis

-[T.I]... pośpiesz się... -narzekał Louis - Moja ciocia nie będzie zadowolona że się spóźniliśmy na jej ślub
-Już idę. Tylko... gdzie jest moja torebka. - Mówiłam krzątając się po salonie. Lou podszedł do komody i mi ją podał. - Oh, dziękuję kochanie.
-Już jedziemy? - Zapytał idąc w stronę drzwi
Wyszłam na dwór, a Louis nie odwracając się zmierzał do samochodu. - Chwila.. gdzie jest [i.t.p] ? Drzwi samochodu się otworzyły.
-Tu jestem! Już od jakiejś godziny. - Powiedziała [i.t.p]. -Jak długo można się przebierać.
-Trzeba było nie wylać na mnie soku! - Krzyknęłam. Po chwili zauważyłam że Louis się odwrócił w moją stronę i oparł o auto. - Co jest? - Zwróciłam się do niego
-Nic. Pięknie wyglądasz wiesz ?
-Dziękuję

-Jeśli mam tu czekać kolejną godzinę aż się na siebie napatrzycie to chyba pojadę autostopem, bo będzie szybciej. - Stwierdziła [i.t.p]
-Ok, już idziemy. EJ! A dlaczego ty siedzisz z przodu? -Zwróciłam się do [i.t.p]
-Trzeba było przyjść wcześniej, teraz siedź z tyłu. -Odpowiedziała
-Jedziemy? - Zapytał Louis już trochę poirytowany. - Myślałem że te bajeczki od innych facetów typu 'Gdy kobieta mówi że jeszcze pięć minut to wiedz że to nie będzie tylko pięć minut' to bajka, ale jak na was patrzę to zmieniam zdanie.
-Dobra, dobra już. Możemy jechać. - Powiedziałam wsiadając do auta. -Przecież to tylko 3 godziny 27 minut drogi. Co to tam dla nas.

-Zachciało się wam pracować w Manchesterze to macie teraz problem. Ja wcale nie musiałem tu przyjeżdżać do was. - Stwierdził Louis
-To mogłeś nie przyjeżdżać. Łaski bez. Same byśmy sobie jakoś poradziły. -Powiedziałam odwracając się do okna.
-No ciekawe... - zadrwił Louis
-Przestańcie. Błagam was. Przestańcie się kłócić! Nienawidzę gdy się kłócicie, wtedy czuję się tak jak by moi rodzice się kłócili. Nie wiem dlaczego, po prostu znaczycie dla mnie wiele i smutno mi się robi gdy się kłócicie. Moglibyście się nie kłócić ? - Zapytała [i.t.p]
-Przecież my się nie kłócimy. My tylko rozmawiamy o tym że lepiej i wygodniej by dla nas wszystkich było gdybyście chodziły do szkoły do Londynu, lub gdzieś znacznie bliżej. - Wyjaśnił Louis
-Oj. Przestań już! Drążysz ten temat i drążysz. Przestań wreszcie o tym gadać. Mi też nie jest lekko, bo wcale się nie widujemy. -Odpowiedziałam
-Jak sobie chcesz... - stwierdził Louis
-JUŻ?! -Wypaliła [i.t.p] -Skończyliście? Czy wy serio nie widzicie, że wasz związek się przez takie kłótnie sypie? EHHH...Miałam to już nieraz. Niby takie nic, ale zbierało się tego coraz więcej i więcej. I w końcu koniec związku. Przestaniecie? Proszę...
-Dobra... - zgodziliśmy się. Godzinę później zrobiliśmy postój na stacji bo trzeba było zatankować. Gdy wyszłam z toalety oparłam się o auto i czekałam aż Louis zatankuje, a [i.t.p]wróci z łazienki. Gdy Louis skończył spojrzał na mnie i poszedł zapłacić. Kilku minut później wrócił i stanął na przeciwko mnie.
-A no tak ... później oddam kasę za benzynę. -Powiedziałam, a Lou przewrócił oczami
-Przestań...-szepnął Louis -proszę. Przepraszam Cię za to.
-A wiesz za co? - Zapytałam
-Jasne, że wiem. Za to że kłócę się z tobą o te małe nieważne rzeczy oraz za to, że wypominam Ci to że się przeprowadziłaś. Ja po prostu powoli mam dość tej ciągłej odległości. Wiesz... gdy jestem w trasie to jest kompletnie jakiś odlot, bo potrzebuję czasem czułości a tu dupa bo ciebie nie ma. A jak wracam do domu to oczywiste że chciałbym się tobą nacieszyć, ale ciebie jak nie ma tak nie ma. I to nie jest miłe uczucie. - Wyjaśnił Louis
-Wiem, znam to uczucie.. Ja też przepraszam. Nie powinnam Cię nakręcać. Czasem się nie odnajduję w tej sytuacji i pomimo tego że wiem że cię mam to czasem wątpię w naszą bliskość. - Odpowiedziałam, a Louis mnie przytulił.
-Spokojnie. Już niedługo się wszystko zmieni. - Szepnął, nie puszczając mnie
-Co masz na myśli? -Zdziwiłam się lekko go odpychając.
-No jak to co? Chyba nie masz zamiaru po ślubie mieszkać osobno?
-Ahahahha... o to chodzi. Zaraz. Jakim ślubie?
-Nie, nic. No to zobacz co kupiłem w sklepie jak byłem zapłacić. -Krzyknął ucieszony Louis wyciągając paczkę durexów.
-Ahh.. nigdy się nie zmienisz co?
-Po co miałbym to robić? Nasz układ jest świetny. Ja jestem zboczony i ci proponuję różne nietypowe rzeczy, a ty mi za każdym razem odmawiasz i się ze mnie śmiejesz. To normalne że chłopak rozśmiesza swoją dziewczynę. -Powiedział uśmiechają się słodko, a ja się zaśmiałam.
-Dobrze, więc: Kochanie... te prezerwatywy ci się nie przydadzą jeszcze przez czas. Ewentualnie jak wrócimy do domu. -Powiedziałam
-I o to mi chodziło! - Krzyknął Louis i mnie pocałował
-Awwww..nie możecie tak zawsze? - Zapytała nagle [i.t.p] stając obok nas. - Już wolę taki widok niż jak się kłócicie.
-Ohh...nie przesadzaj już. Jedziemy? Ja siedzę z przodu! - Krzyknęłam
-Ej! To nie fair... -zaprotestowała [i.t.p].
-To masz problem kochana.- Roześmiałam się i usiadłam z przodu.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz