-Kuba, tu masz śniadanie. Nie zapomnij je zabrać.- przypomniałam swojemu najstarszemu synowi.
-Już biorę- dał buziaka w policzek i wyszedł.- Pa mamo.
-Dzień dobry kochanie- w kuchni zjawił się mój mąż, który złapał mnie w talli od tyłu i mocno pocałował w usta. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka.
-Idź zobacz kto to.- Lou poszedł otworzyć drzwi. Usłyszałam, że z kimś rozmawia. Po chwili wrócił.
-Mamy gościa.- oznajmił, a z jego twarzy szło wyczytać niezadowolenie.
-Mamo co za miła niespodzianka. Stało się coś ?
-A czy musi się coś stać ? Chciałam przyjechać i sprawdzić jak się maja moje wnuki i wy.
-To miło z mamy strony- odezwał się Louis.
-Nie wysilaj się za bardzo, bo coś Ci to nie wychodzi- powiedziała.
-Coś do picia ? - kontynuował.
-Tak. Kawę mi zrób, tylko słabą.
-Karolina, Amy, Zac wychodzimy- zawołałam swoje dzieci, które po chwili znalazły się na dole. A następnie zwróciłam się do mamy- Ja idę dzisiaj do pracy, ale Louis ma wolne.
-Co ? Ale... ja przecież... - próbował się wykręcić.
-Dobrze. Z chęcią porozmawiam sobie z moim zięciem.
-To na razie- rzuciłam i udałam się do samochodu, aby zawieść dzieci do szkoły.
*Kilka godzin później*
-Wróciłam- oznajmiłam.
-To było jakieś piekło. Nigdy więcej nie zostawiaj mnie z tą wiedźmą.
-Tomlinson, wszystko słyszałam- krzyknęła z sąsiedniego pokoju moja matka.- Pomogę Ci zrobić obiad. To co robimy ?
-Może ziemniaki, nuggetsy i surówka ?- spytałam.
-Dobrze to ja ustrużę ziemniaki, a ty resztę. - uśmiechnęła się do mnie- Teraz możemy sobie spokojnie porozmawiać. Widziałam plan dodatkowych zajęć dzieci na lodówce. Po co im to wszystko ? Nie za dużo ? To tylko dzieci.
-Mamo. One chcą to robić. Kuba marzy, aby grać w piłkę nożną, więc musi jeździć na treningi. Karolina kocha tańczyć. Amy rysować i grać w tenisa, a Zac śpiewać. Nie mogę im tego zabronić.
-Możesz. Za bardzo je rozpieszczacie.
-Nie. One robią to co kochają i będą to robić tak długo jak tylko zechcą.
-[t.i.]. Przejrzyj na oczy. To tylko strata czasu i pieniędzy. One powinny bawić się z innymi dziećmi, a nie jeździć na jakieś treningi i zajęcia.
-Mamo ty nic nie rozumiesz. Jak miałam 12 lat poprosiłam Was, abyście zgodzili się, abym grała w piłkę nożną w klubie dziewczyn, kiedy ich trener widział jak gram. Powiedział, że mam talent i się nadaje. Marzyłam, aby grać mecze, aby kopać w piłkę na murawie, ale wy się nie zgodziliście. Twierdziłaś, że to nie sport dla dziewczyn, że powinnam siedzieć w domu. Gotować, sprzątać, prać, uczyć się ... Codziennie wieczorem jak spaliście płakałam. Bo inne dzieciaki w moim wieku robiły to co kochały i chciały robić. A ja nie mogłam. Marzyłam by w przyszłości zagrać w naszej polskiej reprezentacji z orzełkiem na piersi.- zaczęły mi łzy lecieć- Ale nie spełniło się to marzenie. I nigdy już się nie spełni. Ja nie chce dla moich dzieci źle. Chcę, aby po prostu nie cierpiały tak jak ja. Aby spełniły marzenia, których mi się nie udało spełnić.
-Nie chciałam, abyś się rozczarowała- tłumaczyła się matka i próbowała objąć mnie ramieniem.
-Zostaw mnie.- odsunęłam się- Abym się rozczarowała ? Słyszysz co ty mówisz ?
-Przepraszam.
-Chcę pobyć sama- wyszłam z domu i skierowałam się w stronę centrum handlowego, który był kilka ulic od naszego mieszkania w Londynie.
*Z perspektywy Louis'a*
Siedziałem w salonie i oglądałem film. Zachciało mi się pić. Wstałem i skierowałem się w stronę kuchni. Wszedłem do jadalni z której drzwi prowadziły do kuchni w której odbywała się jakaś rozmowa. Zauważyłem moje dzieci jak podsłuchują przez otwarte drzwi. Chciałem już zapytać się co robią, ale Amy zakryła usta palcem i ręką mnie zawołała.
-Mama rozmawia z babcią- powiedziała szeptem.
-Ładnie to tak podsłuchiwać ?- spytałem.
-Ale tato...
-Dobra. Niech już wam będzie.
Słyszeliśmy wszystko. Nie wiedziałem, że [t.i.] chciała grać w piłkę nożną, że to jej marzenie. Marzenie, które nie mogła spełnić. Łzy chciały mi płynąć, ale je wstrzymałem. Nie wypada mężczyźnie płakać. Ja gdy byłem mały miałem wszystko co chciałem. Robiłem co mi się podobało. Ale widocznie nie wszyscy tak mieli. Karolina nie wytrzymała i pobiegła i pobiegła do swojego pokoju cicho płacząc. Była bardzo wrażliwą dziewczynką. Mimo, że miała 5 lat wszystko rozumiała. Musiałem pójść do niej. Wszedłem po schodach. Usłyszałem zamykane drzwi od dworu. Pomyślałem, że [t.i.] wyszła. Nacisnąłem klamkę i popchnąłem delikatnie drzwi. Córeczka leżała na łóżku. Głowę schowała pod poduszką. Odkryłem ją.
-Tato puść.
-Karolinko posłuchaj mnie- poklepałem się po kolanach- chodź do mnie.- Posłusznie zrobiła o co poprosiłem. - Mam pewien pomysł. Pomożesz mi ?
-Jaki ?
[...]
*Następnego dnia*
*Z Twojej perspektywy*
-Nie. Nigdzie nie idę. Nie mam ochoty- tłumaczyłam.
-Chodź. Nie pożałujesz- zachęcał Lou. - Co mam zrobić, abyś poszła ? Już wiem- przybliżył się do mnie i zaczął łaskotać po brzuchu.
-Louis przestań. Proszę.
-A pojedziesz z nami ?
-Dobra. Ale przestań. - przestał.
Wsiedliśmy wszyscy sześcioro do samochodu i gdzieś jechaliśmy. Nie miałam pojęcia gdzie.
-Może ktoś mi powie gdzie jedziemy ? -spytałam.
-Nie mogę Ci powiedzieć mamusiu, bo tatuś nie kazał. I powiedział, że to jest niespodzianka. I ja jemu pomogłam.- powiedziała Karolina.
-Tak ? A co pomogłaś ? - kontynuowałam.
-Pomogłam tatusiowi ... - nie usłyszałam, bo mąż pogłośnił radio.
-Karolina- popatrzył na nią w lusterku- Ciiiii...- włożył palec na usta- To niespodzianka. Pamiętasz ?
-Ehe- pokiwała głową- Karolinka już nic nie powie. Nic, a nic.- był niezręczna cisza- Naprawdę nic nie powiem.
-Jesteśmy na miejscu wysiadamy- oznajmił Lou.
-Czy to jest stadion na którym polskie reprezentantki w piłce nożnej grają dzisiaj mecz z Niemkami ?- poparzyłam na niego ze zdumieniem.
-Tak.
-Kocham Cię- rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam.
-Hyyyy.... możecie robić to w miejscu mniej widocznym ? - spytał Kuba.
-Jak będziesz w naszym wieku też będziesz to robił.
-Nie, nie będę tego robił. Nigdy. To jest obrzydliwe. Bleee...
Skończyliśmy tą rozmowę i podążaliśmy w stronę stadionu.
-Yyyy... tam jest wejście- wskazałam palcem - a nie tu.
-Wiem.
-To czemu tu idziemy ?
-Bo idziemy Cię odprowadzić, a my wrócimy z powrotem.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Chwile dalej stał ochroniarz.
-Tu nie można wchodzić. Wstęp wzbroniony.
-Żona będzie występować w tym meczu- pokazał identyfikator.
-Do końca korytarza i w prawo- wskazał mężczyzna.
Czy ja się przesłyszałam ? Wyjdę na murawę z orzełkiem na koszulce ? Nie mogłam uwierzyć. Stałam chwile wbita w ziemię.
-Proszę pani- pokiwał mi przed oczyma.
Otrząsnęłam się. Nie było przy mnie już męża i dzieci. Na pewno poszli na stadion. Zaczęłam iść. Weszłam do szatni z napisem "Poland". Polskie piłkarki już się tam ubierały.
-Cześć- rzuciłam nieśmiało.
-Hej. Ty jesteś za pewnie [t.i.] ?- spytała jakaś.
-Tak- odpowiedziałam.
-Tam masz swój strój i buty- wskazała na złożone rzeczy. Były takie o jakich zawsze marzyłam. Czerwone spodenki, biała koszulka z orzełkiem w przodu i napisem "Tomlinson" z tyłu. Poleciały mi dwie pojedyncze łzy. Ubrałam się i po chwili weszliśmy na murawę.
W pierwszym momencie zobaczyłam światła, a później pełno ludzi na trybunach z polskimi flagami. Niesamowite uczucie.
Pomyślałam sobie wtedy "MARZENIA NA PRAWDĘ SIĘ SPEŁNIAJĄ" [...]
Jeżeli to przeczytacie to proszę o komentarz ; )
Hasia *,*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz